Klimaty Łagowskie

6 stycznia 2016


Cmentarze niemieckie ewangelickie – Toporów


Czas przeszły, to czas miniony, to ten kawałek dziania się, które już było, istniało i najczęściej jest wspominany historycznie ale też subiektywnie i koloryzowany jako lepszy. Tak było z opisywanym czasem Toporowa, jego właścicielami, kupnem, sprzedażą, darowiznami, dziedziczeniem i pamięcią.

Toporów do 1945 roku, był w powiecie Krosno Odrzańskim, teraz jest w pow. Świebodzin. Co wieś to pamiątka, pozostałość po tym co było wielowiekowe, tradycyjne, rodowe, nie polskie niestety, u nas po 1945 zaniedbana, źle poddana opiece, celowo niszczone decyzjami administracyjnymi lub źle planowanym zacieraniem niemczyzny i fałszywie głoszoną polskością od wieków. To nie tylko polska „specjalność” – podobnie było u innych narodów.

Posiadaliśmy już informację o dawnych rodach – właścicielach Topper/Toporowa Knobelsdorffach, Zobeltitzach, Rissmanach, Mantuefflach, Müllerach i ostatnich do 1945, rodzinie Lutze. Żyjący ostatni potomek rodziny Lutze, pan dr Klaus Lutze podjął się działań opisujących ten obszar dawnej historii.

Podjęliśmy także próbę pokazania jak było i co pozostało w Toporowie. W Toporowie jest cmentarz polski na terenie obszaru cmentarza poniemieckiego całkowicie zaniedbanego. Pokazujemy opisem słownym i zdjęciami – jak było, jak jest. Pytamy czy może być lepiej – tradycyjnie czy da się posprzątać, poustawiać resztki, sporządzić małe, czytelne lapidarium.

Park

Już Carl Rissmann w pierwszej połowie XIX wieku zlecił założenie parteru ogrodowego („ogród kwiatowy") pomiędzy dworem a wydłużonym budynkiem stajni. Kazał również zamienić teren położony na północ od dworu aż do drogi do Kłodnicy w park krajobrazowy. Za czasów Roberta Mullera park powiększono jeszcze aż do skarpy nad bagniskiem. Po jego śmierci w 1906 roku wdowa po nim kazała około 1910 roku wznieść mauzoleum na zakończeniu jednej ze ścieżek parkowych w kierunku bagniska. Był to oktagon na wysokim cokole kryty ceglanym dachem. Osiem stopni prowadziło do wysuniętej partii wejściowej zwieńczonej szczytem z krzyżem i półkolistym oknem nad portalem. Elewacje zewnętrzne były tynkowane, posiadały szerokie obramowanie z cegieł i w górnej partii zdobione były fryzem arkadkowym. Budynek otoczony był wysokim żywopłotem. Trumnę Roberta Mullera ustawiono pośrodku mauzoleum, a w 1913 roku na podwyższeniu obok umieszczono urnę z prochami jego żony. Przy murze zewnętrznym mauzoleum w 1930 roku pochowano pod kamiennym krzyżem teścia ostatniego właściciela Toporowa, Martina Richtera. Po 1945 roku mauzoleum Mullerów uległo zniszczeniu.

Ostatni właściciel, Martin Lutze, w roku 1937 zlecił przekształcenie południowego parteru ogrodowego za pałacem, do którego wychodziło się bezpośrednio z sali balowej (od czasu obniżenia w niej posadzki w 1935 roku). Powstał tu ogród z pergolą i basenem wodnym z fontanną. Zasadzono wierzbę płaczącą i ustawiono rzeźbę z brązu Wolfganga Niednera (1896-1971) z podobizną 13-letniej córki Lutzego. W latach 1945 - 1990 park ulegał postępującemu zaniedbaniu i dewastacji. W latach 90-tych XX wieku, po adaptacji na Dom Pomocy Społecznej, obniżony teren parteru ogrodowego wyrównano, a ścieżki parkowe asfaltowano przez wzgląd na pacjentów na wózkach inwalidzkich. Na terenie parku krajobrazowego wybudowano wspomniane już pawilony mieszkalne i pracownie.

Folwark

Rozległy folwark, rozciągający się po zachodniej stronie pałacu, oddzielony jest obecnie murem i pozostaje niewidoczny z terenu przypałacowego. Zabudowania gospodarcze, wydłużone budynki obory i stajni, gorzelnia i dom zarządcy, po części zdobione ceglanymi pasami dekoracyjnymi, wybudowano już za czasów Rissmanna w okresie od 1830 do połowy lat 50-tych XIX wieku. Następnie Robert Muller, który ze szczególnym zaangażowaniem doglądał folwarku, po 1893 roku kazał rozbudować dziedziniec gospodarczy: po południowej stronie dziedzińca powstała większa obora, rury doprowadzające wywar gorzelniczy odpowiednio przedłużono, po zachodniej stronie prowadzącej przez dziedziniec drogi do dworca wybudowano chlew, kuźnię i stelmachernię oraz na zakończeniu dużą stodołę. W ten sposób powstał zabudowany z czterech stron dziedziniec gospodarczy ze stojącym pośrodku domem nadinspektora. Również ostatni właściciel, Martin Lutze, dbał o folwark, ulepszał i remontował go.

Wraz z upadkiem komunizmu w Polsce i adaptacją pałacu na Dom Pomocy Społecznej po 1990 nastąpiła również prywatyzacja rolnictwa, bydło i konie sprzedano, gorzelnię zamknięto. Większą część gruntów rolnych (500 ha) w roku 1998 wydzierżawił holenderski rolnik, jednak mimo przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku już w roku 2008 zrezygnował ze swego przedsięwzięcia. Zabudowania gospodarcze niszczały, ruiny folwarków w Brzezinkach/Bucheneck i Zabielach/Zobel zarastały dziką roślinnością. W roku 2013 również dawny folwark w Pasałce / Bruchvorwerk nie był już zamieszkały. Obecnie budynki gospodarcze są w dużej mierze opuszczone, popadają w ruinę lub zostały już po części rozebrane.

Ruiny Mauzoleum Müllerów

Toporów nie wykazał się i nie wykazuje tym co jest świetne, nie ma aktywności aby relikty przeszłości jakoś zaistniały. To fakt, odnowiono pięknie pałac – ale to w Toporowie, a nie aktywnością Toporowian. Stoi przy kościele Mauzoleum Rissmanów, ale do lat 60-tych i tutaj hulał przypadek i zaniedbanie. I znowu stwierdzam – mogło być lepiej, historycznie i lokalnie prawdziwie i oryginalnie! Oglądając przeróżne (Gut) dobra bogatych do 1945, widać jak nie wykorzystano czasu już w Polsce. Czas to fakt, że przeminęło 71 lat po II Wojnie Światowej.


Wykorzystano zdjęcie dotyczące figury dziewczyny oraz dwa fragmenty "Folwark" i "Park" z opracowania
autorstwa dr Klausa Lutze Topper/Toporów
z serii Zamki i Ogrody Nowej Marchii / Schlösser und Garten der Neumark

Opracował:
Ryszard Bryl
zdj. kolorowe autor










25 grudnia 2015


Niedokończona rozmowa


Ta rozmowa odbyła się jesienią 2010 roku i odbyłem ją w domu emerytowanego gajowego, w Toporowie u Pana Michała Górskiego.

To co przedstawiłem, to fragmenty z interesującej rozmowy, jakie kreśliłem dodatkowo, a nowoczesny nośnik elektroniczny odmówił posłuszeństwa. Wielka szkoda, nie wiemy tego co było do opowiedzenia o czasach i zdarzeniach osobiście przeżytych... Kiedy wiosną 2011 roku i tak było ustalone, pojechałem pogłębić wiedzę i objechać tereny wokół Toporowa, Pan Michał był już w krainie wiecznych łowów. Postępu choroby nie udało się zatrzymać!

Pan Mieczysław Górski ur. w 1935 roku przybył do Polski w grudniu 1957 roku, już w ostatnich transportach z ZSRR do Polski - Polaków z Polski do Polski. Był synem Antoniego i Katarzyny, którzy już w Polsce przebywali po 1945 roku i poszukiwali się, kto przeżył, gdzie przebywa, co robi, jak żyje, czy trzeba jemu pomóc, łączyli rozproszone wojną rodziny.
Ojciec do nowej Polski już nie zdążył, nie miał tego szczęścia - zginął w walkach w Hucie Pieniackiej koło Lwowa, w walkach z UPA. Jest upamiętniony na zbiorowej tablicy pamięci w Hucie Pieniackiej.

Mieczysław Górski mógł przyjechać do Polski dopiero po uzyskaniu zgody i zwolnieniu z wtedy pełnionej 2,5 letniej służby wojskowej w Armii Radzieckiej: Miał 20 - 22 lata, służył głównie daleko w Armenii - w Erewaniu i Kirowakanie.

Czas przed 1939, czas wojny, to zamieszkiwanie na obszarach polskich zachodniej Ukrainy gdzie czuli się zawsze Polakami.

Po przyjeździe do Polski, do Toporowa objechali okolice i jego matce spodobały się małe Kosobudki i tutaj zaczęli gospodarować. Okolica była spokojna, cicha, zalesiona i zalesiana, gdyż tereny, ziemie poniemieckie w tych miejscach były słabe, piaszczyste, czyste ale też uprawiane, a w PRL-u nadal jak u Niemców zalesiane i zadbane. Teraz są to duże obszary leśne, już idące pod wyrąb i sprzedaż.

Okolica ta, to teren równy, ale i ze wzniesieniami, ciekami wodnymi, stawami rybnymi, z leśnym ptactwem i obfitością zwierzyny leśnej. To tutaj jak niosą wspomnienia, na pobliskiej rzeczce Pliszka (n. Pleiske) były czynne poniemieckie trzy lub cztery młyny wodne na koło, łopatki, spiętrzaną wodę z kamieniem mielącym zboża na mąkę, śrutę, kasze i otręby. Te młyny przydatne były do lat 60-tych XX wieku i podlegały pod Zarząd Zespołu Młynów w Żaganiu, podobnie jak wiele innych wtedy czynnych, a pozostałych po poprzednich właścicielach!

W pamięci rozmówcy pozostało, że była osada Zamęt - osiedle kilku domów leśnych, które posiadało wodę, elektryczność wytwarzaną siłą generatora zainstalowanego we młynie wodnym na Pliszce...

Mówiło się w ustnych przekazach i z informacji odchodzących Niemców, że w pobliskich Drzewcach, wsi i stacji kolejowej przy trasie linii międzynarodowej kolei do Berlina i teraz także czynnej, też było oświetlenie z wytwarzanej energii elektrycznej młyna wodnego. Wówczas wieś Drzewce zaliczano do ciekawych, dostatnich i samodzielnych, i że tam już jak do Łagowa - bo okolice z wodą, lasami i zdrowym powietrzem przyjeżdżało wielu letników z Berlina, było po drodze, koleją już od 1870 roku do dzisiaj.

Wspominało się o małej szkole talmudycznej, innych wyznaniach, o zgodzie i pracowitości. Pracownicy leśni, szkoła, stacja kolejowa, miały prąd, dzięki młynom wodnym gdy nie pociągnięto jeszcze sieci energetycznej i opłacanie poboru było zorganizowane...

Trochę dalej, po II w. św. nad rzeką Pliszką była też nieduża wioska Pliszka, na obszarze gminy Torzym teraz leżąca (wówczas w powiecie Crossen/0.), która przez (dziesięciolecia wyludniała się z osiadłych mieszkańców, ziem słabych i braku perspektyw - mieszkańcy pociągnęli do większych miejscowości.

Poza leśniczówką, szkoła ludowa I - IV lub I - VIII najczęściej, tartakiem i dalej leżącą ładną stacją kolejową po trasie międzynarodowej jak Drzewce, nie ma teraz już prawie nic - zanikło lokalne znane z większej dynamiki życie okolicznych mieszkańców. Można napisać - wyprowadzili się, uciekli do większych wsi i miasteczek - pozostało kilka zagród. Do dzisiaj w okolicy pozostały tam tereny dziewicze, hodowla pstrąga potokowego na czystych wodach rzeki Pliszki, spływy kajakowe, wędrówki brzegami Ilanki, Pliszki, Konotopy.

Tereny wokół Toporowa, poniemieckie osady leśne jak Troszki, gdzie ubyło mieszkańców, gdzie nikt się nie wybudował pomimo ciszy leśnej, przestrzeni i dobrowolności wyboru. Tamtejsi ludzie po 1945, osadnicy głównie ze wschodu, wybrali takie tereny gdyż przypomniały ich miejsce zamieszkania - identyfikowali się często z terenami podobnymi do tych, które musieli opuścić...

W maleńkich Kosobudkach była czasowo umiejscowiona zamiejscowa siedziba nadleśnictwa Toporów - był tam duży, solidny budynek i mieszkał tam leśniczy Czekała. Tradycja przekazów powojennych i wspomnień mówi nam, że było w Kosobudkach 7 domów, a dawniej mieszkał tam bogaty niemiecki gospodarz, u którego praktyki rolnicze odbywali uczniowie i studenci niemieccy aby dostać zaliczenie ich dobrego odbycia w terenie rolniczym.

W tle, w kolejnej części Ziemi Toporowskiej była większa wieś sołecka Kosobudz (Kunersdorf), z dużym kościołem, szkołą podstawową przed i po wojnie, remizą OSP, jeziorami za wsią, z czystą wodą pośród lasów i rybnymi zasobami. Ziemie niestety słabe, pokolenie osiedleńców zestarzało się, brak kontynuacji tradycji upraw rolnych i powoli poza zalesieniami i zmianą właścicieli domostw na ludność napływową i turystyczną teraz nic się nie wytwarza. Jeszcze wiele lat temu w budynku szkolnym, szkole, było Schronisko Młodzieżowe PTTK, a lokalnymi szlakami śródleśnymi wędrowali uczniowie, harcerze, młodzież studencka i indywidualni turyści. Wieś obecnie przekształca się w tereny rekreacyjne z nowymi letnimi, wczasowymi pomysłami jak hotel Kosobudz, pola pod camping i namioty...

Toporów przez lata, aż do likwidacji Ustawą z XI 1991 roku był silną jednostką zarządzającą gospodarką rolną w okolicy, o powierzchni upraw ziemi ponad 2.000 ha, z hodowlą owiec, ptactwa mięsnego, bydła mlecznego, cieląt i owiec. To już miniony okres świetności pracy i hodowli, rozwoju i perspektyw - teraz w dawnych folwarkach cicho, pusto lub stoją ruiny, są niepotrzebne obiekty, zarastają trawą, wyglądają staro i brzydko.

O innych ciekawych obszarach i zdarzeniach kilkudziesięciu lat jakie upłynęły, opowiemy sobie i zwiedzimy w roku 2013/14 biorąc za przewodnika i rozmówcę innego przychylnego takim inicjatywom regionalistę Ziemi Toporowskiej. A trzeba udać się do wsi sołeckiej Kłodnica, obejrzeć zameczek Zamęt, stawy rybne w terenie, potwierdzić sobie, co to jest Pasałka, Kijewo i jak tam toczy się życie!?


Zebrał i podał:
Ryszard Bryl
Józef Dobrołowicz










16 grudnia 2015


Ksiądz Budowniczy – Pomnik Chrystusa Króla cz. II


To warto wiedzieć


Jak już wiemy od lat, pomysłodawcą i czuwającym nad tworzeniem Sanktuarium Miłosierdzia Bożego oraz budowy Pomnika Chrystusa Króla w Świebodzinie, znoszącym głoszone kontrowersje i przeciwności ale też wyrazy akceptacji, chwały i uwielbienia był ks. kanonik Sylwester Zawadzki – wieloletni proboszcz tej parafii na Ziemi Świebodzińskiej. W latach 2001-2010 trwała budowa Pomnika Chrystusa Króla (do 06.11.2010). Z przerwami, w sierpniu 2007 roku był już usypany kopiec i wylano beton pod podstawę figury. Pomnik Chrystusa Króla zbudowano na 16,5 metrowym, sztucznie usypanym nasypie – wzniesieniu – kopcu z kamieni i gruzu – to największa na świecie figura przedstawiająca Jezusa Chrystusa. Wysokość bez korony to 33 metry, korona to 3 metry wysokości i 3,5 metra średnicy – pozłacana. Głowa postaci ma 4,5 metra wysokości i waży 15 ton. Każda z dłoni ma 6 metrów długości, całość malowana na biało. Pomnik wraz z kopcem, to ok. 52 m wysokości i waży prawie 400 ton. W latach 2001 – 1010 powoli, z problemami lokalnych władz i problemem finansowym budowa postępowała i została ukończona 06.11.2010 r.

21.11.2010 roku figurę Chrystusa poświęcono podczas dużej uroczystości w miejscu budowy i pomnik stał się obiektem budzącym zainteresowanie katolików, turystów i krytyków obiektu … Pomnik Chrystusa Króla – Wotum Wdzięczności osiągnął najwyższą wysokość na świecie przewyższając Pomnik Zbawiciela w Rio de Janeiro w Brazylii. Tak ta wysoka figura na trwałe wpisała się w region Ziemi Świebodzińskiej, z tygodnia na tydzień stając się atrakcją turystyczną.

Pierwszym jednak obiektem, także w pobliżu Pomnika, także o wielkim zasięgu oraz symbolice i dążeniu do utrwalenia znaku wiary, wyznania katolickiego, tradycji i ducha chrześcijańskiego stała się budowa Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Ten pierwotnie budowany kościół, a jeszcze wcześniej w planach być tam miała kaplica, to duże teraz, nowe kiedyś Osiedle Łużyckie. Od 1994 r. ks. S. Zawadzki budował kościół na wspomnianym Osiedlu gdzie przybywało wiernych, w czyn zamienił słowa nakazane w 1987 przez bp. Józefa Michalika aby wybudował kaplicę dla wiernych …

Sanktuarium Miłosierdzia Bożego budował ks. Zawadzki w latach 1994 – 2008, w dniu 22.11.2008 decyzję ordynariusza diecezji Stefana Regmunta podniesiono kościół do rangi Sanktuarium. Wówczas ponownie ks. S. Zawadzki skupił się na budowie dzieła życia czyli budowie pomnika.

Czas zakończenia budowy Sanktuarium oraz Pomnika, to realizacja siłami katolików, ich pieniędzy, fundatorów, darczyńców anonimowych, dotacji do działki kultu religijnego – gruntu gdzie w 2009 radni zgadzają się na pomnik. Ta decyzja dopiero pozwala dokończyć realizację, zarządzenie i opiekę nad obszarem wokół pomnika. W tym czasie (2006 r.) w pobliżu dróg poniżej pomnika umiejscowił się duży market sieciowy „Tesco” ze swoimi obiektami, powstają też kolejne budynki domków jednorodzinnych. Obszar wokół pomnika obrasta (wymaga kolejnej pielęgnacji i pomocy choćby wolontariatu), nowymi przedsięwzięciami jak będący na ukończeniu Dom Pielgrzyma dla przyjezdnych z pełnym hotelowym wyposażeniem, drogą krzyżową, bezpiecznymi drogami i kilkoma parkingami, częścią małego handlu itp. Miasto Świebodzin także zarabia, miasto odwiedzają indywidualni turyści i wycieczki grup turystycznych.

W 2014 roku – w kwietniu (zm. 14.04.2014 r.) umiera ks. kanonik Sylwester Zawadzki i powstaje kontrowersja spełnienia zapisu testamentowego aby jego serce spoczęło u stóp pomnika. „Gazeta Lubuska” z 10/11.05.2014 – „Serce kapłana spoczęło u stóp Chrystusa”

Po pewnych sporach spełniono zapis budowniczego – serce zostało zamurowane w sześcianie z marmuru, u stóp pomnika – jego dzieła życia, pod XIV-tą stacją drogi krzyżowej (Jezus złożony do grobu). Pod pomnikiem odbyła się msza polowa, uroczystość z udziałem kilkuset osób przeszedł do 14-tu stacji Drogii Krzyżowej. Kondukt był prowadzony pod przewodnictwem biskupa Adama Dyczkowskiego i udziałem nowego proboszcza parafii Miłosierdzia Bożego ks. prob. Zygmunta Zimnawoda. Niesione w specjalnej urnie serce głównego budowniczego wymienionych obiektów – celu życia.

Pozostające u stóp pomnika jego serce, zachęcać może do modlitwy, pamięci i szacunku. Dom Pielgrzyma otrzymał czytelną nazwę – „Przystań Pielgrzyma”

Przyjęte wymiary Pomnika Chrystusa Króla:

  • 33 metry – 33 lata życia Pana Jezusa, 3m. korony – lata nauczania Chrystusa, kopiec 16,5 m uformowany w pięć pierścieni symbolizujących zbawczą rolę Chrystusa dla pięciu kontynentów.

Korzystano z tekstów:
„GL” z 21/22.11.2015, „GL” 10/11.05.2014,
www.gazetalubuska.pl
www.facebook.com\gazlub

Opracował:
Ryszard Bryl
zdj. autor
Czytaj dalej Klimaty Łagowskie
Nr 4/12/2011 str. 37-42,
Dzień za dniem nr 47/2010








1 grudnia 2015


„Wzgórza Poźrzadelskie jak nowe”


Wzgórza Poźrzadelskie, to dość strome wzniesienie ale do pokonania turystycznie, pieszo – to podejścia i drogi, teraz w jednym z miejsc, na wierzchołku, z wieżą zieloną, metalową – dostrzegalnią ppoż. i nowymi drogami wokół. Jedna z dróg, to możliwość dojazdu do wieży.

Wzgórza składają się z dwóch kulminacji – 166 m i 178 m n.p.m. Faktyczna wysokość w stosunku do dna przebiegającej nieopodal doliny rzeki Pliszki wynosi 70 m. To tutaj, wędrując po stromych okolicach zboczy i ukształtowań morenowych podziwiać możemy ponad 100-letnie lasy sosnowe, ukształtowanie terenu z tym, co tutaj pozostawać musi jak mówią leśnicy – wytwory rezerwatowe czyli powalone pnie drzew duże i mniejsze – cechy Łagowskiego Parku Krajobrazowego.

Tutaj biega i chyba siedliskuje sporo różnorodnej zwierzyny jak sarny, dziki, zające, lisy, borsuki – zwierzęta dzikie, które nie chcą kontaktu z człowiekiem i jego zachowaniami. Ta przestrzeń, to doskonałe miejsce dla ptactwa, podobnie jak w lasach Zamętu, Zamęcina, okolic i przestrzenie łagowskich rezerwatów. Także tutaj są dostępne spore połacie borówki brusznicy czyli czarnej, smacznej jagody oraz grzyby sezonu letnio-jesiennego. Te tereny na starej mapie niemieckiej nazywano – lasy miejskie Łagowa.

Powierzchnia i położenie pozwala tutaj trwać, mieć lęgi i przetrwać ptactwu w naturze tych obszarów, a u podnóża cieków wodnych i strumyków, stawów i oczek wodnych, zastoin.

Leśnicy zainstalowali dla zwierzyny dostępne zimą paśniki, karmniki i domki dla ptactwa, oznaczyli dostępność szlaku ścieżek ułatwiających dojście i zejście do dróg okolicy dawnej leśniczówki „Koło Tomczaka”, Grünower Mühle, po których jednak nie pozostały stare ślady. Nowi właściciele jeszcze nie dorośli aby rozpoznawać i chronić oraz oznaczać historię tych stron. Tylko Stowarzyszenie Turystyki Pieszej i Rowerowej w całej okolicy pozostawia swoje pozytywne ślady i zachęca innych do wędrówek.

Drogi do Gronowa, Łagowa, Poźrzadła, te stare z kamieniem polnym doprowadzą po znakach wszędzie, pozwalają dojechać rowerem i innymi pojazdami, to od lat oznaczone trasy turystyczne.

Teraz też słychać tutaj dochodzący od dawnej drogi międzynarodowej, teraz pobliskiej autostrady hałas, buczenie pojazdów, ale tereny są już nowocześnie ukształtowane dla spieszących się ludzi i żyjących tutaj czworonogów.

Zimą 2010/2011, nowy właściciel terenu czyli dawnego obszaru młyna wodnego Grünower Mühle (Gronowski Młyn) zlikwidował zabudowania sprzed 100 laty jakie jeszcze stały przy szosie nie widząc celowości na wykorzystanie, i budynku niedokończonej restauracji „Leśna”, też nie kończąc obiektu. Zdjęcia pokazują jak było, jak jest!

Źródło doliny rzeczki Łagowa, to koniec jeziora Łagowskiego, czystego, płytszego i znacznie mniejszego niż j. Trześniowskie. Tutaj w pobliżu stacji kolejowej Gronów, był obóz pracy przymusowej robotników przywiezionych w latach 1940-42 do budowania wtedy autostrady niemieckiej, potem pracujących w tartaku G. Fröhlicha w Łagowie i dowożonych codziennie koleją.

Budowa autostrady nowej, otwartej teraz 30 XI 2012 r. wymusiła pewne zmiany koryta biegu rzeczki Łagowa do jej połączenia pod starą drogą asfaltową w kierunku wsi Poźrzadło, Czyste i połączenia z rzeczką Pliszką, ciekawostką krajobrazową w swoim dalszym biegu nadal rybacko i turystycznie wykorzystywaną.

Cały ten teren nadal współgra z otaczającym przyrodniczo obszarem już dawno, polodowcowo ukształtowanym.

A na co wydano pieniądze i jak wydano, realizując zadanie współfinansowane z zasobów Unii Europejskiej? Trzeba przyznać, że dobrze wydano, kierunkowo i chyba porządnie realizując budowę dostrzegalni i dróg śródleśnych!

Okolicy nie zniszczono, lecz tworząc drogi, wzmocniono skarpy pozostałe, wytworzono pobocza, rowy i rowki odcieku nadmiaru wody opadowej, wzmocniono szutrem i kamieniem nachylenia skarp, wzniesień, a także zastosowano kostkę z kamienia ciętego i łupanego ze skał w miejscach wrażliwych od nawały nagłych opadów.

Nadal więc, te oznaczone drogi i szlaki są dostępne, co pozwala chodzić, wchodzić, jeździć i biwakować w okolicy, pokazać geografię okolic – żyć na łonie natury.

Obeszliśmy w dniu 13.03.14 obszary dostrzegalni i jej okolic – miejsca, które oznacza, buduje i pielęgnuje Stowarzyszenie Turystyki Pieszej i Rowerowej Henryka Łyskawy i cóż zobaczyliśmy!? Oto dostrzegalnia jest „krzywa – czy ona się chyli, czy tak ją odebrano od budowniczych, czy nastąpiły inne lokalne warunki ale dostrzegalnia jest odchylona od pionu. Sprawdzimy to! Czy nam się wydaje ! Innym ciekawym obrazkiem tych okolic i okolicy, jest jakby niechęć do jednak szerszego udostępniania Wzgórz Poźrzadelskich i Góry Bukowiec (domniemywam) położonej kilkanaście kilometrów od Wzgórz na północ od Łagowa.

Zasięgnąłem pisemnej odpowiedzi, jakby opinii o możliwości połączenia, gospodarowania i odpowiedzialności za powierzone mienie Skarbu Państwa, czyli obszarów leśnych, z działalnością turystyczno-krajoznawczą w obszarze leśnictwa Łagów – nadleśnictwa Świebodzin. Nie udało się! Odpowiedź ogólnie wymijająca…

Oto okazało się, że te dwie istotne sprawy lokalne i ponadlokalne – gospodarowanie zasobami leśnymi i współistnienie lokalnej, ważnej gałęzi jaką jest tutaj turystyka, są sobie obce. To smuci. Nadleśnictwo Świebodzin informuje i to było i jest widoczne, że planując zadania w zakresie zabezpieczania terenów leśnych przed pożarami, zwiększa ilość naziemnego systemu obserwacji jaką jest wybudowana dostrzegalnia przeciwpożarowa o konstrukcji żelbetowej z 2010 roku na Wzgórzach Poźrzadelskich. Miał tutaj być obiekt wysoki i dostępny … Z listu, pisemnej odpowiedzi Nadleśnictwo Świebodzin 27.12.2011 roku poinformowało, że dostrzegalnia jest obiektem wysokościowym, służącym wyłącznie do celów naziemnej obserwacji terenów leśnych przed pożarami z wyłączeniem jej funkcji widokowej. To zasmuca, zawęża jedno z dążeń i ciekawostek turystyki. Ale pismo zawiera jaskółkę jałmużny – korzystając z pieniędzy celowych zamierza inwestować dalej i to rzeczywiście widać – udostępniać chętnym wybudowane drogi leśne i postój pojazdów osobowych, co ułatwi wędrowanie, przejazdy i dojazd do wzniesienia. Takie drogi wykonuje się na terenie leśnictw Długoszyn, Łagów, Toporów. Są one usprawnieniem do wykonywania zadań z zakresu gospodarki leśnej i ochrony p.poż. w lasach. Tego samego obiektu dla turystów, brakuje na górze Bukowiec o wys. 227 m, do której jedziemy bez większych kłopotów w wysokim lesie bukowym.

Nadleśnictwo Świebodzin jako gwarant zasobów leśnych, gospodarki leśnej jej dochodów z pozyskiwania drewna, nie widzi zainteresowania aby na tych obszarach i sugerowanym – Górze Bukowiec wybudować ogólnodostępną, standardową wieżę widokową dla dobra turystycznej braci, czym wzmocniłaby się turystyka w Rezerwacie Buczyny Łagowskiej, czyli rozwijanym Rezerwacie Buczyn Łagowsko-Sulęcińskich.

Takie wyjaśnienie trochę boli, sugeruje sobiepaństwo leśników, ich niby otwarcie ale i zamykanie się na turystykę bardziej masową. Trzeba tutaj dodać, że tych obszarów z całkiem względnie dobrymi drogami śródleśnymi, dobrym oznakowaniem szlaków nie zadepczemy, nie pozbawimy owocu buku, liści i traw oraz innego podszycia. Udostępnianie przybliży do tych obszarów, poznania i posmakowania lokalności.

Na południu Wzgórza Poźrzadelskie, na północy Góra Bukowiec, były i są odwiedzane i objeżdżane wycieczkami rowerowymi, są traktowane przez piechurów-koneserów takich terenów i tak będzie – docierać tam mają i pojazdy dwuśladowe zorganizowane. Szeroko postrzegane okolice, to latem okolice turystyczne i tak to pokazujemy, także w zdjęciach z ostatnich lat, gdy wokół zmienia się krajobraz dotychczas już znany. Las będzie trwał.

Innym, nowym i istotnie ważnym spostrzeżeniem jest fakt, że niewielka rzeczka Łagowa nie tworzy się i rozpoczyna swój bieg koło Wzgórz Poźrzadelskich u końca jeziora Łagowskiego jak popularnie się wydawało ale kilkanaście kilometrów wcześniej bo w lasach Rezerwatu Buczyna Łagowska. Tam właśnie do j. Trześniowskiego, które jest początkiem, a nie końcem jeziora, wpływają swoim ciekiem początki Łagowy. Następnie j. Trześniowskie, kanał łączący jeziora w Łagowie, j. Łagowskie i dopiero formuje się samodzielna już Łagowa dążąca do Pliszki. Pomiędzy osadą Czyste i Czartów koło Poźrzadła łączą się rzeczki Łagowa i Pliszka w Pliszkę i dalej płynie samodzielnie od mostka drogowego w/w miejscowości. Tegoroczna susza sierpniowa pokazała oglądającym swoją ubogą ilość płynącej wody, właściwie już jej tam nie było, resztki Łagowy i Pliszki dramatycznie skromnie toczyły strużki wody…

Inną smutną rzeczywistością tego miejsca jest fakt, że te cieki wodne, brzegami porastane drzewami olchowymi mają zanieczyszczone koryto wodne gałęziami, kwiatostanami szyszkopodobnymi drzew i ogólnymi, wieloletnimi zaniedbaniami co daje teraz efekt wypłycania koryta wody płynącej. Te spostrzeżenia wymagają czynnego zainteresowania tym odcinkiem na parokilometrowym odcinku.

O Łagowie, rzeczce lokalnej przeczytałem w zbiorowym opracowaniu – 30 lat Łagowsko-Sulęcińskiego Parku Krajobrazowego pod redakcją Andrzeja Pukacza i Mariusza Pelechatego. Różnorodność ekologiczna i gatunkowa. Rzeczka Łagowa – długość całkowita licząc od góry Bukowiec – początku cieku wynosi 15,8 km, z tego 13,28 km płynie w obszarze Łagowsko-Sulęcińskiego Parku Krajobrazowego.

Od Redakcji:
p.s. Dostrzegalnia jest w pionie, nie zagraża nikomu, prawdą jest że służy tylko p.poż obserwacjom.


Opracował: Ryszard Bryl

Zdjęcia: Ryszard Bryl i Edward Dondalski

oraz Studenci Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Sulechowie






28 listopada 2015


Niemieckie cmentarze ewangelickie


Wykorzystano tekst – Łącznik Zielonogórski nr 14/23 z 12 IV 2013.

Zapomniane stare cmentarze – Tomasz Czyżniewski tekst i zdjęcia.


W księgarniach pojawiła się pierwsza z kilku planowanych, książka studentów i absolwentów Uniwersytetu Zielonogórskiego Koła Epigrafików badających to co było tutaj na tych ziemiach, co pozostało, a jest tego coraz mniej. To opracowanie Cmentarze ewangelickie województwa lubuskiego 1815 – 1945. Młodzi ludzie w swoim czasie wolnym zajmują się odczytywaniem napisów na nagrobkach, monstrancjach, tablicach pamięci, drzwiach, czyli tym komu poświęcono napis. W tym samym czasie, na początku 2013 roku mamy też inną pracę i inne spojrzenie na stare cmentarze wiejskie, przykościelne, poniemieckie, zaniedbane, zniszczone lub usunięte pod las, na pobocze, zlikwidowane. I tutaj będzie ciąg dalszy. Ksiądz dr hab. Hubert Kufel, dyrektor archiwum diecezjalnego w Zielonej Górze, też pracuje nad tematami j.w. I tym sposobem uchroniono już i opisane będzie to, co było zwykłe i niezwykłe w dalszym wyznaniu – życie i pochówek cmentarny – życie i śmierć – pamięć i zapomnienie, ale też celowe niestety niszczenie i niezrozumienie dawniej i teraz. A wszak i ponoć jesteśmy ciągle dobrzy, takie mamy samopoczucie i ponoć też pochodzimy od jednego Boga i do Niego pod koniec naszego życia idziemy! Czyżby tak było ?! Napiszemy także o innych cmentarzach, i w przeszłości i stanie obecnym...

Autor artykułu publikuje zdjęcia i to co jest niestety znane z jak najbardziej niechlubnej strony – niszczenie, przerabiania celowego płyt nagrobnych, poniemieckich do potrzeb PRL-owskiej rzeczywistości…


Kamień Kamień















Na potrzeby rocznicowe, nadania imienia Szkole Podstawowej nr 6 przy ul. Licealnej 9 w Zielonej Górze wykorzystano płytę nagrobkową znanego do 1945 roku w Grünberg wytwórcy szampana rodziny Brieger. Zapomnianą płytę nagrobną w 2007 roku odczytano likwidując Szkołę Podstawową nr 6 stwierdziwszy też, że jest obustronna – dawna i współczesna.


Kamień Kamień













Inną ciekawą, jedyną i dużą budowlą – mauzoleum cmentarnym w Zielonej Górze jest widoczny na starym zdjęciu obiekt poświęcony założycielowi zakładów metalowych produkujących głównie mosty kolejowe i drogowe przez rzeki Europy – Georgowi Beucheltowi. To obiekt na dawnym cmentarzu ewangelickim przy obecnej ul. Wazów i utworzonym na początku lat 60-tych XX wieku Parku Tysiąclecia. Cmentarz do 1945 roku nazywał się „Grüner Kreuz", Cmentarz Zielonego Krzyża.

Z dużego cmentarza zachowało się w/w mauzoleum, krematorium i symboliczna tablica przy ścieżkach.


Tekst: Ryszard Bryl
Zdj. Archiwum Zastalu (1)
i Tomasz Czyżniewski (2)
Ryszard Bryl (1)







^^ Do góry