Klimaty Łagowskie


1 maja 2016


Powtarzamy - To warto wiedzieć


Piszemy o przedostatnim właścicielu

Zamku Joannitów i Rittergut (1856 - 1893)


Ród Wrschowetz’ów, wg S. Sinapius’a. I. Str. 274

Ten hrabiowski ród przybył do Czech z Chorwacji wraz ze swym spokrewnionym przyjacielem Księciem Czechem w roku 644; ród ten równocześnie dążył do przechwycenia korony czeskiej, a kiedy pominięto go po wymarciu męskiej gałęzi po Czechu ok. roku 700-tnego, ród podjął starania, by wyeliminować innych pretendentów do tej korony, lub oddać Czechy pod władzę Polaków, a gdy się to nie udało – ród musiał opuścić kraj i udał się do Polski. W herbie ród miał więcierz na ryby, co po czesku nazywa się wrsz i wg tej nazwy przyjęli swoje nazwisko i tak też nazwali wybudowany ok. 730 r. zamek. W Polsce otrzymali przydomek Aksa lub Oksza i tak się rozmnożyli, że swoje pochodzenie od nich wywodzi ponad dwadzieścia rodzin. Ich herbem jest biały topór na czerwonym tle, a na szyszaku umieszczona jest korona, a jeszcze wyżej ten sam topór, który swym ostrzem wdziera się w koronę. Ten topór/ siekierę dostali w Polsce w roku 1109, kiedy czeski książę Świętopełk pomógł cesarzowi Henrykowi V w wojnie przeciwko polskiemu królowi Świętopełkowi III, którego armia stała na Śląsku pod Wielkim Głogowem. Wtedy Jan Wrschowetz , syn Tiszy, który do boju stanął po stronie polskiego króla, przeszył strzałą serce księcia Świętopełka, a przed ścigającymi go za to obronił się włócznią i siekierą. Za ten czyn otrzymał od polskiego króla wiele dóbr, a do herbu siekierę. Później jednak, za czasów panowania czeskiego księcia Fryderyka, Racibórz Wrschowetz dzięki swej waleczności doprowadził do podporządkowania całych Moraw władzy czeskiej, za co doszło do pojednania całego rodu z Czechami i ród ten wrócił do Czech, świadcząc znaczne usługi dla tego królestwa. Swoje nazwisko rodowe poszerzył o pobraną z herbu siekierkę, dodając doń słowo „Sekerka” (co po czesku oznacza małą siekierę).

Dotarła do mnie prośba, by napisać o wujku mego męża, Hugonie hrabim Wrschowetz Sekerka von Sedczicz tyle, ile tylko zdołam sobie przypomnieć. Ja hrabiego bardzo poważałam i lubiłam i napiszę o nim z przyjemnością. Nie napotkałam ani przedtem, ani potem, drugiego takiego człowieka, który podobnie jak hrabia, umiałby połączyć w życiu szlachetność i chrześcijaństwo, co wręcz jasno z niego promieniowało.

Hugo hrabia Wrschowetz (nazwisko jest pochodzenia czeskiego – patrz załącznik) urodził się 02.listopada 1809 r. w Götzhofen (Prusy Wschodnie). Tam spędził swoje lata młodzieńcze razem z bratem i siostrą. Brat później został na zamku Eller, niedaleko Düsseldorfu, podskarbim Jej Królewskiej Wysokości, owdowiałej księżniczki po Fryderyku Pruskim. Siostra wyszła za mąż za pana von Schmeling; ich córka żyła później długi czas w Łagowie. Matka trójki dzieci Wrschowetz’ów była z domu von Gregorsky; to była kobieta modlitwy i głębokiej wiary. Wujek opowiadał, jak często widywał mamę z otwartą biblią na podołku.

Młodzi hrabiowie wraz z siostrą wyrastali więc w klimacie świętości, będąc kochanymi i szanowanymi przez wszystkich. Każdego 24.czerwca, czyli w dniu urodzin matki, rodzice pielęgnowali zwyczaj, by z dziękczynieniem wyjeżdżać na pola i chwalić Tego, który nad wszystkim rozpościera swoje troskliwe ręce. Dzieciom nie umknęły odbierane przy tym wrażenia. Zapamiętany zwyczaj kochany wujek przestrzegał również w Łagowie.

Hugo hrabia Wrschowetz służył w 2-giej Gwardii Ułanów w Poczdamie. Tam zapoznał baronównę Luizę von Brenn, córkę pruskiego Ministra Państwa. Jak już wspomniałam, wujek był ogromnie bogobojny i człowiekiem modlitwy, więc i tym razem zapytał Boga, kto ma być jego żoną. Wtedy usłyszał z góry wyraźnie: Luiza. Tak więc wziął ją z ręki Boga, a ona stała mu się prawdziwą pomocnicą i towarzyszką życia. Do tego małżeństwa nawiązuje mój stosunek pokrewieństwa, gdyż siostra młodej hrabianki po raz pierwszy wyszła za mąż za pana von Wurmb, a w roku 1883 jako pani von Gutzmerow stała się moją teściową.

Uroczystość weselna hrabiostwa Wrschowetz’ów miała miejsce w dniu 09.grudnia 1849 r. Obraz hrabiny jako narzeczonej znajduje się jeszcze dzisiaj na zamku. Z tego małżeństwa zrodził się mały synek, który zmarł w pierwszych tygodniach życia. Chociaż strata ta była dla rodziców bardzo bolesna, to później jednak wujek powiedział: „Pan wiedział co robi, zapewne źle wychowalibyśmy to dziecko”. Później powtarzał mały dwuwiersz: „Gdy mali spadkobiercy nieba umierają w swej niewinności, to się ich nie traci. One tam w górze podnoszone są przez Ojca, by nie być straconymi”. To małżeństwo pozostało już na zawsze bezdzietne.

Wujek został później adiutantem księcia Fryderyka-Karola Pruskiego, który nie nazywał go nigdy inaczej niż „Wrschowetz, moja dobra gwiazda”. Razem z księciem podejmował dalekie podróże, nawet aż na dwór Rosji. Jeszcze później został komendantem Czarnych Huzarów w Poznaniu. Na namalowanym przez Klarę Oenicke w 1857 r. obrazie wielkości naturalnej, znajdującym się w zamku, przedstawiony został właśnie w mundurze tych huzarów.

Potem, gdy w roku 1856 rozstał się ze służbą wojskową, uznał za swój obowiązek, by – w oparciu o zasoby żony – kupić jakiś majątek ziemski. Długo rozważał pomiędzy dobrami rycerskimi w Götzhofen, a Łagowem. Dawniejsza posiadłość jego rodziców w Götzhofen była w międzyczasie już dawno sprzedana, ale na nowo oferowano mu ją do kupna. Serce ciągnęło go w tamte strony, ale wybrał Łagów (ok. 2.000 mórg ziemi i 800 mórg lasu). A gdy po modlitwach zdecydował się na zakup w Łagowie, napisał do swej żony: „Luizo, kupiliśmy sobie kupę kamieni”.

Niewiele lat później znalazł się wraz z hrabiną w pewnym kościele. Pastor mówił o tym „z jakim trudem bogacze wejdą do Królestwa Bożego”. Słowa te tak wstrząsnęły wujkiem, że prosił Boga o wskazanie drogi, po której może do tego Królestwa dojść. Wtedy usłyszał wyraźnie i głośno wypowiedziane słowo: Tholuck. On odwrócił się, ale nikogo w ławce nie było. Zapytał swoją żonę: Kto to jest Tholuck? Ta odpowiedziała mu, że jest to znany teolog w Halle. Tak więc oboje udali się tam na pół roku. W ten sposób kochany wujek siedział w ławce teologicznej szkoły i uczył się od początku od tego głęboko wierzącego człowieka, że jedyną drogą, którą należy kroczyć, jest Jezus. Od tego czasu stał się zdecydowanym uczniem Jezusa Chrystusa. Takim poznałam go w roku 1883, będąc wówczas już narzeczoną, a potem widziałam jak dojrzewa na człowieka wiary i pełnej miłości. Jemu również zawdzięczam to, że sama później, zresztą nigdy przez niego do tego zmuszana, wstąpiłam do Łodzi Życia Wielkiego Mistrza.

Co się tyczy Łagowa, to wypełniły się słowa wg Mateusza 6, 33: „Zabiegajcie najpierw o Królestwo Boże, a wszystko inne będzie wam dodane”.

Gdy hrabia z hrabiną sprowadzili się tu do zamku, był on właściwie całkowicie nie do zamieszkania. Wielkie sale, złe podłogi, niedobór pieców. Hrabia od razu wiedział, co z tym trzeba zrobić. Salę północną podzielił na bibliotekę, na obecny zielony pokój mieszkalny i na dwa gabinety. Wprowadził konieczne piece i miał przyjemną, ciepłą kwaterę zimową. Schody prowadzące na górę były bez żadnego zamknięcia. Wszystko stało otworem. W sali rycerskiej buszowały króliki i bawiły się dzieci z miasta, gdyż nie było ani okien ani drzwi, bądź były w całkowitym rozpadzie. Mury warowni były w rozsypce. On je odbudował i zbudował drogę do wyjazdu. Wokół kościoła stały wszystkie zabudowania gospodarcze i słychać stamtąd było ryczenie krów i kwiczenie prosiąt. Na obecnym placu herbacianym była gorzelnia. Wozy z gnojem musiały na Jastrzębią Górę przejeżdżać przez miasto, gubiąc co nieco po drodze. Tak więc mniej więcej koło roku 1860 zdecydował się hrabia, by wszystkie zabudowania gospodarcze wybudować tam na górze. Obok skromnych przychodów czynszowych z gospodarstwa i przychodów z lasu hrabia miał do dyspozycji jedynie swoją pensję (emeryta wojskowego – przyp. J.G.), a ponieważ połowa z jego przychodów należała się Królestwu Bożemu, więc z pozostałą połową mógł prowadzić jedynie bardzo skromne życie. Ale Pan błogosławił mu na każdym kroku. Od Fundacji Schöning’a udało się uzyskać większy kapitał. Prace nad przeniesieniem zabudowań gospodarczych na Jastrzębią Górę rozpoczęły się dopiero po tym, jak jego kuzyn hrabia Wrschowetz, znany różdżkarz, odkrył tam źródło wody.

Hrabia miał nadzwyczajne wyczucie piękna i dbał o skrajnie wzorcowy porządek. W murze nie mógł nigdy brakować najmniejszy kamień; gdy dostrzegł coś takiego, natychmiast doprowadzał to do porządku. Zapobiegał dzięki temu konieczności dokonywania dużych napraw.

Cała jego istota wypełniona była duchem Boga. Widziałam go na rok przed jego śmiercią, gdy będąc jeszcze tutaj, już odleciał z tej ziemi. Dziwiłam się, że nikt tego nie widział. U niego urzeczywistniły się słowa: „Kto wierzy we mnie, to z niego – jak mówi Pismo – popłyną strumienie wody żywej”. Odszedł do Domu z uduchowionym uśmiechem na twarzy, wzrokiem skierowanym ku górze, nie chorując przedtem na żadną chorobę. Jego żona przeżyła go o 7 lat.

Kiedy wujek zamknął dla tego świata swoje kochane oczy (19.lutego 1889 r.), wówczas ludzie z miasta i okolic powiadali: utraciliśmy ojca. Natychmiast po tym, jak rozeszła się wiadomość o tej śmierci, do hrabiny Wrschowetz zameldował się leśniczy królewski z prośbą, by pozwolić mu osobiście przenieść zwłoki hrabiego z jego łoża śmierci do sarkofagu. Historię tej zaskakującej proźby muszę koniecznie opowiedzieć, gdyż być może przyda się ona komuś do przemyśleń i do błogosławieństwa.

Jeszcze za życia hrabiego modlono się dawniej w kościele w intencji hrabiostwa panującego na zamku. Pewnej niedzieli ta modlitwa się nie odbyła. Hrabia, zdziwiony, dociekał przyczyn. Wtedy się dowiedział, że ów leśniczy sprzeciwił się w gminie kościelnej temu obyczajowi. Od tej chwili zaniechano tej modlitwy, bo wymóg był taki, iż na taką błagalną modlitwę muszą zgadzać się wszyscy członkowie gminy bez wyjątku.

Wujek domyślał się, że leśniczy ma jakiś uraz do niego, ale nie potrafił ustalić powodu tej urazy wobec niego. Świadomość istnienia jakiejś urazy była dla hrabiego niezwykle bolesna. Pewnego dnia, przed pójściem na kolację, hrabia rozpamiętywał słowa Mateusza (5 wiersz 23 i 24). One nie dawały mu spokoju, więc poszedł do leśniczego, by poprosić go o przebaczenie, jeżeli kiedyś czymkolwiek nieświadomie uraził. Wujka uwierała świadomość, iż od czasu zaniechania tej modlitwy, grzeszy niechęcią do leśniczego. Leśniczy tą wizytą był tak zaskoczony i zmieszany, że nie był w stanie nic z siebie wydobyć. Odpowiedzią był tylko ciepły uścisk dłoni. Teraz wizyta zaowocowała ową szczególną prośbą leśniczego do hrabiny.

Wszystkim tym, co składali jej kondolencje, odpisywała, że dziękuje Panu za to, iż pozwolił jej przez 40 lat być u boku takiego mężczyzny.

Gdy hrabina po jego śmierci przeglądała rzeczy i papiery, odnalazła wszystko we wzorowym porządku. Każdy rachunek był zapłacony, znalazła się też niewielka, jej nieznana puszka, a na niej napis: na mój pogrzeb. W puszce znajdowały się na ten cel odłożone pieniądze, ażeby swej kochanej żonie wszystko ułatwić. Były też dokładne wskazania dotyczące organizacji pogrzebu i wyraźnie zaakcentowane życzenie, by na pogrzebie nie mówić o nim nic chwalebnego, ale odśpiewana ma być pieśń: Co Bóg czyni, jest dobrze uczynione.

Ja nie zapomnę nigdy słów pastora, który w kościele wygłosił mowę żałobną. On rzekł: ziemska korona mu umknęła, wieczna korona została mu przydana. Wódz poległ, sztandar opada, któż go podniesie? Wtedy krzyknęło we mnie głośno: ja! Więc gdy ok. roku 1897, by pogłębić swoją wiarę, przeszłam w stan konsekracji, Pan trzymał mnie za słowo.

Zamek Łagów, Wielkanoc 1935 r.
Margot Wurmb von Zink
z domu Hrabianka Rzeszy von Wylich i Lottum


Załącznik


Ród Wrschowetz’ów, wywodzący się z Czech, gdzie pewna miejscowość nosi ich nazwę, w swoim czasie bił nawet własne monety. Odcisk takiej monety znajduje się na zamku.

Ponieważ ród ten rościł sobie prawo do czeskiej korony królewskiej, to cała rodzina – wg przekazu historycznego – zaproszona została przez czeskiego Ottokara Dumnego na jego zamek na gościnną ucztę, a następnie przez nasłanych zbójców napadnięta i wymordowana. Ale małżonce Naczelnika Rodu udało się zbiec, a będąc przy nadziei urodziła po pewnym czasie chłopca, który stał się praprzodkiem wszystkich jeszcze teraz żyjących Wrschowetz’ów.

Na dworze czeskim hrabiowie Wrschowetz musieli pojawiać się przed swoim władcą z szczególną obrożą na szyi jako znakiem tego, że więcej nie podnoszą żadnych roszczeń do czeskiej korony królewskiej. Hrabia Hugo Wrschowetz opowiadał, jak to cesarz Austrii, podczas swej wizyty na dworze pruskim, zagadnął go pewnego razu w tej sprawie, używając słów: Panie Wrschowetz, Pan mi chyba nie będzie robił żadnych historii?

Hrabiowski tytuł uznany został w Prusach w roku 1717.


Posłowie


W dniu 2.lipca1948 r. zabrał do siebie Chrystus swoją pełną pokoju służebnicę Margot Wurmb von Zink, z domu Hrabianka Rzeszy von Wylich i Lottum, wywodzącą się z książęcego domu zu Puttbus, w wieku prawie ukończonych 84 lat życia. Jako wierna uczennica swego Pana i Mistrza Jezusa Chrystusa wyposażona została we wspaniałe talenty, co umożliwiało jej poprowadzić do Niego wielu ludzi.. Przez 40 lat służyła ona gminie na swej rodzinnej posiadłości: na zamku Łagów. Jej serce, jej dom, jej pieniądze – wszystko to stało do dyspozycji jej Pana. Mając lat 80 musiała uciekać ze swej ojczyzny. Za kostur wędrowca służył jej wers: „On wziął sobie do serca twoją wędrówkę przez tę wielką pustynię” (5.Mose 2, 7). Jej wiara zakotwiczona była w 1. Thess. 4, 14 – 18 i pozostała niewzruszona również w okresie jej ostatniego czasu cierpień. Jej miłość i dobroć były bezgraniczne.

My wiemy, że jest bezpieczna, a jej ukochane truchło ułożyliśmy tutaj na ostatni spoczynek. Wraz ze wszystkimi, którzy ją kochali i z wszystkimi, którzy jej dziękują, ustawiamy się za słowami: „Śmierć Jego świętych jest znakiem wartości przed Panem”(Psalm 116, 15).


Tłumaczenie: Jan Grzegorczyk, Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Mniejszości Niemieckiej w Zielonej Górze
grzegorczyk@tskmn.pl
Materiały opublikowano za zgodą strony niemieckiej z archiwum "KŁ"

Wanda hrabina von Pückler i Limpurg z domu von Wurmb
Margot von Wurmb Burgfarrnbach-Fürth, Schlosshof 12





28 sierpnia 2019


Kolej w obrębie Ziemi Lubuskiej – Łagów i okolice


Płynnie mkną pociągi po magistrali kolejowej Warszawa- Berlin. Czytając ten tekst, każdy podróżny pozna chętnie jej historię. Połączenia kolejowe Frankfurt nad Odrą – Poznań, Gubin- Poznań uruchomiono 26.06.1870 r. Linie te należały do Towarzystwa Kolei Marchijsko – Poznańskiej z siedzibą w Gubinie. Należy pamiętać, że po oddaniu sieci, priorytet miał odcinek kolejowy Gubin – Zbąszyń – Poznań, tor łączący Babimost do Zbąszynia łączył gubińską linię ze szlakiem Frankfurt – Poznań, który w pierwszym założeniu miał odgrywać drugorzędną rolę.

Stacja Kolejowa

Jeszcze przed pierwszą wojną światową wyszło w praktyce na to, że połączenie Frankfurt – Poznań zyskało prymat. W roku 1882 w/w trasy kolejowe zostały przejęte przez pruską kolej państwową. Zbąszyń pełnił wtedy rolę stacji granicznej po stronie polskiej. W latach 1920-1930 funkcje stacji granicznej pełnił Szczaniec na lni kolejowej Frankfurt- Poznań, a na linii Gubin – Poznań miasteczko Babimost.

W związku z przeniesieniem w 1920 roku granic, Niemcy zmuszeni byli do wybudowania po swojej stronie stacji granicznej Zbąszynek. Węzeł Zbąszynek oddano do eksploatacji w 1925 r. 15 mają 1930 roku przeniesiono częściową odprawę pociągów do Zbąszynka, w październiku 1930 Zbąszynek zaczął pełnić ważną funkcję granicznej stacji w całej rozciągłości obowiązków.

W ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku, już w 1871 roku oddano otwartą linię kolejową Legnica – Czerwieńsk, w 1875 Rzepin – Kostrzyn. Te dwa odcinki wchodzą w skład aktualnej magistrali łączącej Szczecin z południem Polski. Ponadto na odcinku Frankfurt – Zbąszyń wybudowano podrzędną bardziej w znaczeniu linię Rzepin – Sulęcin w 1890 r. oraz w 1909 r. Toporów – Międzyrzecz.

Stacja Kolejowa

Jednotorowa linia kolejowa Toporów – Międzyrzecz długości 42 km została oddana po pracach koncepcyjnych od 1904 roku i budowie od 1907 do eksploatacji w 1909 roku. Była to trudna budowa – biegła pokonując wiele zakrętów, mostów, mostków, przepustów przez lasy bukowe, sosnowe, dębowe, szlakiem Puszczy Lubuskiej i przez bogate krajobrazowo Pojezierze Łagowskie, także pobliżu większych i mniejszych jezior. Cała trasa była urozmaicona krajobrazowo i technicznie bo pokonywała wzgórza polodowcowe i bagienno – torfowe doliny, sypano sztuczne nasypy, budowano mosty aby trasa była bezpieczna.

Do roku 1945 trasa ta należała do Dyrekcji Wschodniej we Frankfurcie i stanowiła północną odnogę Magistrali Wschód – Zachód. Obecnie zaś Toporów jest tylko zelektryfikowaną stacją przelotową pociągów międzynarodowych i istnieje sprawna technicznie i zadbana.

Wg przedwojennych założeń i planów rozwoju kolei na tych terenach miał być budowany 5 kierunkowy węzeł. Prognozowane przez Niemców linie kolejowe, których budowa nie doszła do realizacji spowodowana była wojną, kosztami, przesunięciami frontu i ustaleniami granic w 1945 roku. Łagów podczas pruskiego panowania rozwijał się niezbyt mocno, ale w XIX wieku i XX rozpoczęły się początki turystycznego odkrywania okolic Łagowa. To powodowało zbudowanie mostku (1902) zamiast kładki na kanale łączącym oba jeziora, budowanie kolejnych domów z cegły i kończyła się epoka budownictwa szachulcowego.

Stacja Kolejowa Oddanie linii kolejowej Toporów – Międzyrzecz w 1909 roku ( w dniu 01.08.1909) przez Gronów - Łagów – Sieniawę – Gościkowo – Kaławę – Nietoperek otwierało szerszy dostęp i kontakt do innych wsi i miast, do łatwiejszego i lepszego połączenia transportu.

Jak donoszą kroniki – w dniu 1.VIII.1909 po raz pierwszy przejechał pociąg z Toporowa do Łagowa, udekorowany girlandami kwiatów, był witany tłumnie i radośnie na nowej stacji, grała orkiestra. Następnie pociąg pokonał dalszą trasę do Międzyrzecza. Otwarcie linii kolejowej, możliwość łączności kolejowej aż do berlina pozwalało na wzrost znaczenia turystycznego jako nowej jakości Luftkurortu latem i zimą. I tak faktycznie było do zimy 1945 roku, powstawały hotele, pensjonaty, plaża, przystanie wodne, wielu mieszkańców mogło zarabiać dodatkowo. Łagów stawał się znany w Niemczech.

Stacja Łagów według założeń międzywojennych miała być stacją węzłową, plany zakładały połączenie Łagowa linią kolejową ze Skwierzyną. Linia tam miała przecinać tory z Rzepina do Międzyrzecza we wsi Templewo. Warto nadmienić, że Niemcy na obszarze opisywanym, który był obszernym, zagospodarowali go i przewidywali jako tereny wojskowe, specjalne, tajne i obronne. W latach 1930-1940 budowano skrycie Ost- Wall- Międzyrzecki Rejon Umocniony, porównywany do systemu umocnień francuskich Linii Maginota – dzisiaj wiemy, że Rosjanie w 1945 „zjedli” go z marszu. Pas umocnień fortyfikacyjnych ciągnął się od Kurska przez Kęszycę z bocznicą kolejową do dalszych celów wojskowych, Nietoperek, Kaławę aż po Boryszyn, Pieski i do okolic jeziora Paklicko. Mało lub prawie nieznany jest ciąg bunkrów w okolicach Czerwieńska, Skąpego i okolic z kolejnym planowaniem wykorzystania jezior i kanałów.

Po II Wojnie Światowej, dzieje tych terenów znów stały się inne, historia jeszcze objaśni nam jak gospodarowali tam Niemcy, a jak Armia Radziecka w latach 1945-1952. To do tych terenów teraz, gdy władze kolejowe, samorządowe lokalne, patrzyły inaczej toczyły by się pociągi kolejowych turystów, wędrowców, pasjonatów obszarów leśnych, wodnych, „wariatów” lokalnej turystyki i geografii, rajdów i pikników. Niestety, nigdy już nie pojadą na tej linii pociągi tak formowane dla turystyki....

Stacja Kolejowa

Po opisywanej linii kolejowej Toporów – Międzyrzecz dawniej przetaczały się niezliczone ilości pociągów osobowych, towarowych czy też specjalnych wojskowych dla ówczesnych celów polityki niemieckiej. Pociągi wg rozkładu już polskiego PKP z 1946 roku pokonywały trasę 42,5 kilometrów w czasie 1,5 godziny, natomiast w 1987 roku, w ostatnim jej „pracowniczym” życiu w 2,5 godziny.

Z żalem trzeba stwierdzić, że zajeżdżona, nieremontowana, na bieżąco, niekonserwowana droga żelazna, zawsze w PRL-u jako drugorzędna popadała w ruinę...

Nasuwa się wniosek, że w ten sposób PKP odstawiała się świadomie lub nie tylko na boczny tor sprawności kolejowej, a jej przydatności przez dziesięciolecia gospodarczej Polski nie można zapomnieć – pomimo jej lokalności tej części kraju. Ale działania lokalne, złożone jako suma przedsięwzięć daje wyniki po zawieszeniu prze PKP ruchu osobowego w 1987 roku, ruch towarowy odbywał się do 1993 i był czasowo zastępowany przewozami PKS. Od 16.03.1993 prze około rok, pod egidą ówczesnego wojewody dr. inż. Jarosława Barańczaka powołano w założeniu zastępczą, dochodową, inną Lubuską Kolej Regionalną w miejsce zamykanych co trzecią linią kolejową PKP, na dotychczas obsługiwanych ternach.

Stworzona Kolej Regionalna, to były zestawy pociągów duńskiej kolei DSB, która przekazała swoje pociągowe zestawy za darmo, dostarczyła do Polski, których było - 10 lokomotyw, 20 wagonów osobowych I i II klasy, a także inne potrzebne zasoby.

Kolej ta miała poruszać się prędkością do 160 km/h, ale nie po polskich niestety torowiskach. W tym czasie, faktycznie przewozy osobowe chyliły się ku nierentowności, ale nadal transport towarowy miał być dochodowy. Nastawał kryzys handlowy, zmiany ekonomiczne i polityczne w Polsce – przegrała Kolej Regionalna, upadły plany rozkwitu, nie wiedziano co zrobić z tym bogactwem z Danii, pewne zasoby darowizny kolejowej spaliły się na bocznym torze: LKR upadł w kolejowej rzeczywistości Zielonej Góry.


Wykorzystano:
Teofil Lijewski
"Rozwój sieci kolejowych w Polsce”
Zbiory prywatne – Miłosz Telesiński
zdj. Archiwum ,,KŁ”, R.B.

Opracował:

Mieczysław Federowicz
Ryszard Bryl






10 sierpnia 2019


To warto wiedzieć


Jeziorko bezodpływowe, zastoiskowe.


Ciekawostka Ekologiczna – odwiedziłem coś, co jest zapomnianą resztówką w łagowskiej przyrodzie, jej ekologii, tak jak parę innych znanych lub mniej ciekawostek dla tych co wędrują, jeżdżą rowerami, pamiętają jak było, a nie jest. Jeziorko bezodpływowe Piszę resztówką, gdyż pomiędzy rokiem letnich dni 2009, a latem 2018 i 2019 mamy widoki, kolosalne różnice na niekorzyść ochrony lasów, trzymania ekologii, dbałości o to, co dała przyroda - nie psujmy tego.

Stadia kolosalnej suszy wspomnianych lat- czy to wiosennego braku wilgotności, opadów deszczu, wielotygodniowej suszy i rozwoju zarastanie jeziorka, jego dna, porastanie wierzbą szarą, tam teraz dominującej, to koniec tej ciekawostki.

To ciekawe i kolejne zapomniane miejsce (choć powinno być inaczej) w Łagowie i jego bardzo ciekawym różnorodnym otoczeniu, w pobliżu innego już dawno oznaczonego miejsca Pawskiego Ługu, znanego już od 1931 roku u Niemców, dalej w Polsce. To miejsce, zagłębienie, to jeziorko bezodpływowe, które odnajdziemy idąc od Łagowa w kierunku Poźrzadła jeszcze przed Pawskim Ługiem i jest ok 300-400 m wcześniej, ale po tej samej stronie licząc od pamiątkowego kamienia oznaczającego budowę lepszej drogi z 1938r.

Jeziorko bezodpływowe

Z drogi asfaltowej jeziorko zasłonięte zakrzewieniem, młodym laskiem buczynowych drzewek. Schodząc małą skarpą z szosy, swobodnym skłonem, kiedyś nawet wjazdem, gdy był obszar zadbany, przecinka leśna, widzimy resztówkę jeziora.

Jeziorko bezodpływowe, dystroficzne, zastoiskowe, wytopiskowe, bo i tak jest określane, zarasta ostatecznie, a bez porządnych nawet wiosennych lub jesiennych opadów czy mokrego lata, które dają porcje wody, ale ciągle przybywa powierzchni torfowiskowej.

W ekologii - stan dystroficzny, to stan biologiczny jeziora, zawsze zawierający dużo związków humusowych, zakwaszonej wody z niedoborem tlenu i substancji pokarmowych, dających widoczną, ubogą jakościowo faunę i florę przy nieustannie zarastającym obszarze wodnym, dając nowe torfowisko.

Ta powierzchnia, to zarastanie wierzbą, tworzeniem torfowiskowego pła. Jeziorko bezodpływowe Całość obszaru można dobrze obserwować ze stromych skarp porośniętych ponad 100 letnim sosnowym lasem i buczyną. W okresie letnim, na lustrze wody kwitną tam żółte grążele i białe grzybienie, najczęściej błędnie nazywane liliami wodnymi. Wokół jeziorka biegnie oznakowana na korze drzew ścieżka turystyki pieszej wykonana siłami Stowarzyszenia Turystyki Pieszej i Rowerowej oraz Lasów Państwowych. Łagów, to obszar polodowcowych, trwałych śladów jakie pozostawiły swoim ,,przemarszem” przejścia lodowców.

Do jeziorka bezodpływowego można dotrzeć także od innej leśnej strony tego obszaru, od Jemiołowa, Barcikowa, od strony użytku ekologicznego drogą z kamienia polnego, jadąc np. do Koryt, czy jezior Malcz już w obszarze Poligonu Wędrzyn. W tym obszarze także zobaczymy dawniej zadbane, poniemieckie cieki wodne pozwalające pieszym dotrzeć do Pawskiego Ługu, jeziorka zastoiskowego, do szosy, do Pożrzadła. Warto tam być, warto docierać pieszo i rowerową wyprawą do fauny i flory tam dostępnej. Tak oglądamy ciekawostki ekologiczne, nieoznakowane, mało dostępne, nieznane.


Tekst i zdjęcia:

Ryszard Bryl






14 lipca 2019


Ciekawa okolica – wieś Zarzyń w gm. Sulęcin.


Do tej wsi, do 1945 roku o niemieckiej nazwie Seeren jak i do innych na Ziemiach Zachodnich, przybyło wielu osiedleńców ze Wschodu, z dawnych ziem polskich. I tutaj Niemców i tam w ZSRR Polaków w latach 1945-1948, a nawet do 1957 wysiedlono i przemieszczono, dawano obowiązek wyjazdu, czyli poszukiwania sobie nowego miejsca do życia. Dla tej wsi, przesiedleń i osiedleń przybyło, bo tak się stało z uwagi na tzw. strategiczne położenie i pomysły rządzących wówczas ! W latach 1949-1952, gdy w czasie powojennym, biednym, normalizującym się już, poważnie szykowano się do wojny dwóch systemów politycznych, czyli głównie USA i ZSRR - tak mogło być !

W Polsce, to pobyt Armii Radzieckiej w wielu garnizonach, strategiczne położenie, to zagospodarowanie poniemieckiego poligonu w polskim Wędrzynie/n. Wandern i pomysł tamtego czasu - jego rozbudowę, czyli wysiedlanie już osiadłych ludzi z ich domostw, gospodarstw. Wysiedlono, wyburzano, a po śmierci Stalina pozwalano ponownie powracać, budować, tworzyć gospodarstwa domowe i żyć dalej.

Zarzyń - kościół

To był już inny, zubożony, mniejszy Zarzyń i tak pozostało. Po 1958 roku zamieszkiwało tutaj 119 osób. Do Zarzynia można dojechać od Łagowa przez Sieniawę, w kierunku na Wielowieś, z Sulęcina, z Boryszyna, z drogi Pieski-Lubrza, Staropole, Wysoka... Zarzyń, to duża wieś sołecka, 12 km od Międzyrzecza, 11 km od Łagowa z zabudowaniami wzdłuż szosy. Okolica, to bardzo ciekawe ukształtowanie terenu polodowcowego tych okolic - pagórki, wzgórza morenowe, pola i lasy, cieki wodne, rozmaite miejsca do odkrycia przez wędrujących.

Wieś Zarzyń jest znana od setek lat, miała typ zabudowy owalnicowy, potem przekształcała się - pierwsze dostępne zapisy w źródłach istnieją od 1250r. Także tutaj ścierały się ówczesne dążenia do posiadania dóbr, zarządzania obszarami będącymi najczęściej w rękach zakonów - tutaj Templariuszy i Joannitów. Swoje wpływy miało już tutaj polskie zarządzanie starostwa polskiego z zamku w Międzyrzeczu. Według lustracji z 1565 r w Zarzyniu mieszkało 22 chłopów uprawiających po jednym łanie ziemi (śladzie). Każdy z nich płacił staroście międzyrzeckiemu po 6 groszy podatku wieprzowego, oddawał do zamku 5 ćwiertni owsa, 2 kury oraz 30 jajek. Ówczesny sołtys lenny (czytaj ,,KŁ” 28/18, 29/19 o Wielowsi) dawał złote węgierskie. Dochód czerpany przez starostę z tej wioski oszacowano na 52 floreny, 24grosze i 12 denarów. Dochodziły do tego jeszcze prace pańszczyźniane. Przez 2 dni w roku chłopi musieli żąć zboże, przez dwa dni, wozić na pole gnój oraz skosić, zagrabić i zwieźć siano z wymierzonych łąk w Murzynowie. Zarzyń - dom do 1945 roku Co dwa tygodnie, każdy chłop przywoził ponadto do zamku dwa wozy drewna. Do sołectwa w Zarzyniu należał poza 6 wolnymi łanami, młyn wodny oraz położony we wsi staw. W latach 1545-1548 urząd sołecki należał do Jana Horna, w 1558 do Jana von Wernsdorfa, a od 1558 do braci von Logau. W roku 1714, już po przejściu i okrucieństwach szwedzkiego potopu przybywało ludności osiedlającej się na tych ziemiach i było ich na początku XIX wieku 389, a domów 62. Inny przykład: W 1724 roku spis wykazał, że we wsi mieszkało 14 zagrodników, kowal, młynarz, krawiec, owczarz, pasterz, świniopas, parobcy i dziewki służebne, W całej wsi hodowano 48 koni, 117 wołów, 171 krów, 1035 owiec, 133 świnie oraz 102 gęsi.

W 1820r. Liczba mieszkańców zmalała do 319, a „dymów” do 60, w 1895 wieś rozrastała się, powstawały większe gospodarstwa, właściciele ziemscy, bogatsi gospodarze z nowymi zasobami ziemi i hodowli.

W 1932r. Zarzyń składał się z 87 zagród oraz z 102 gospodarstw domowych, co dawało 521 mieszkańców. We wsi mieszkało 42 katolików. Przed wojną, w latach trzydziestych Zarzyń był już bogatą wioską- miał karczmę wiejską, restaurację, salę kinową, sklep, piekarnię oraz stary szachulcowy, wymagający remontu kościół ewangelicki z 1745 r. Zarzyń - widokówka Kościół ten, już w rzeczywistości polskiego osadnictwa przewrócił się, zawalił, uległ zniszczeniu podczas wielkiej burzy i wichury w 1956 roku. Rozebrany z pomocą żołnierzy radzieckich i mieszkańców, a obrazy i ołtarz jako uratowane mienie kościelne przeniesiono do Trzemeszna będącego parafią. W latach formowania się powojennej, polskiej administracji, w latach 1945-52 wieś tworzyła gromadę w zbiorczej gminie wiejskiej Wielowieś i w tym czasie podejmowano działania wysiedlające mieszkańców do innych miejscowości - sposobiono tereny pod planowany, powiększony poligon. Ogółem wysiedlono 300 mieszkańców, rozebrano ogółem 32 domy i zabudowania gospodarcze. Interesujące budowle jak dwór właściciela ziemskiego rozebrano już w 1949 roku (stoi na tym miejscu nowy kościół od 1992 r. budowany przez lokalną społeczność i księdza proboszcza Stanisław Pikora pw. Najświętszej Matki Kościoła).

Po tzw. „odwilży” w Polsce, po 1956 roku zrezygnowano z planów posiadania dużego poligonu i wielkiej armii, zezwolono na ponowne osiedlanie się i odbudowę gospodarstw. W kilku planowanych do wysiedlenia wioskach tworzono Państwowe Gospodarstwa Rolne, aby dawać stałą pracę, zarobek i stabilizację życia. Zarzyń - nowy kościół od 1992 roku Funkcjonowała szkoła podstawowa, odczuwany był brak instytucji kulturalnych, sklepu, proces integracji mieszkańców biegł powolnie.

Tylko zmiany polityczne uratowały w latach powojennych wioskę od nie istnienia, od pełnej likwidacji co zdarzyło się z wioskami Malutków / Malkendorf, Lipa / Lindow, stary Wandern / Wędrzyn, czy Trześniówek / Gross Kirschbaum przy istniejącym na swoich 10.000 ha poligonie Wędrzyn, będącą w tych obszarach istotną placówką ćwiczeń poligonowych dla wojska. W okresie II wojny światowej, także w Seeren, jak w prawie każdej wsi niemieckiej byli rozmieszczani robotnicy przymusowi – Polacy oraz innej narodowości, także jeńcy wojenni z tzw. stalagów, czyli obozów dla podoficerów z 1939 r. po przegranych wojennych walkach. Pracowali w majątkach ziemskich, lasach, tartakach, fabrykach, gospodarstwach rolnych produkujących żywność dla Wermachtu, będących uzupełnieniem siły roboczej za niemieckich mężczyzn, którzy przebywali na toczącej się wojnie - i tam ginęli.

Koniec wojny w tych okolicach, to koniec stycznia 1945r. To forsowanie umocnień niemieckiego wału obronnego Ostwall / MRU przez Armię Radziecką w Pieske / Pieski, Hochwalde / Wysoka, Burschen / Borszyn, Kalau / Kaława, Kainst / Kęszyca i in. dążąc do Berlina...

Szybkie akcje Rosjan ocaliły wiele istnień niemieckich obywateli, przyspieszyły zajęcie okolicy i rozpoczęcie przekazywania od czerwca 1945 roku poniemieckich terenów napływającym ze Wschodu Polakom.

Wieś Zarzyń, to obecnie ok. 317 mieszkańców, już bez PGR, szkoły podstawowej i młodych wędrujących dalej niż miejsce zamieszkania...


Wykorzystano:
opracowania prasowe, zdjęcia z internetu
Wiadomości historyczne o Zarzyniu
www.lagow.pl/sieniawa/indexphp/?option
Sulęcin, Gorzów Wlkp., Archiwum Państwowe Zielona Góra

Opracował:

Ryszard Bryl









29 września 2017


Pan na leśniczówce Gronów - "U Tomczaka"


Udało mi się odszukać w terenie, wieloletniego leśniczego i mieszkańca leśniczówki Gronów, Pana Mariana Tomczaka. Leśniczówki od kilku lat nieistniejącej, zlikwidowano też to leśnictwo położone na obrzeżu i końcu j. Łagowskiego przy rzece Łagowa. Teraz nie ma nic z budowli, pozostały tylko drzewa owocowe i obszar ziemi trochę turystycznej przygotowany na zgłoszone biwaki i zorganizowanie spotkania pod namiotami. Teren oznaczony, zadbany w gesti Nadleśnictwa Świebodzin.


Artykuł dostępny w całości w wersji oryginalnej : Pan na leśniczówce Gronów - "U Tomczaka"




30 czerwca 2017


Wspólna Izba Pamięci w „Kurzej Stopce” w Łagowie


W odrestaurowanej tzw. Kurzej Stopce – domku z XVIII w. znajduje się sezonowy Punkt Informacji Turystycznej oraz Izba Pamięci. W maju odbyło się w Łagowie spotkanie Stowarzyszenia Polsko – Niemieckiego, do którego należą żyjący, niemieccy mieszkańcy przedwojennego Łagowa oraz polscy mieszkańcy współczesnego Łagowa i gminy.

Niemieccy goście byli mile zaskoczeni nową szatą wystawy. Z pieniędzy otrzymanych od partnerów niemieckich oraz z funduszy gminnych zakupiono nowe tablice i ścianki wystawowe, na których wyeksponowano bogaty materiał źródłowy zgromadzony przez niemieckich i polskich członków stowarzyszenia oraz pracowników promocji. Szczególne podziękowania należą się Panu Ryszardowi Brylowi za udostępnienie materiałów zebranych w wydawnictwie „Klimaty Łagowskie”. Z inicjatywy Urzędu Gminy w Łagowie cały budynek został pomalowany wewnątrz, co stworzyło przytulny klimat oraz podniosło estetykę wystawy.

W dniu 23 maja po zwiedzeniu wystawy w Izbie Pamięci, niemieccy goście zostali zaproszeni przez Wójta Gminy Łagów na spotkanie, a po owocnych rozmowach odwiedzili Zespół Edukacyjny w Łagowie, gdzie rozmawiali o współpracy.

Wszystkich zainteresowanych historią Łagowa i okolic zapraszamy w weekendy do odnowionej Izby Pamięci na wystawę „Łagów dawniej i dziś”.


Autor tekstu i zdjęć:

Anna Gabryś






30 kwietnia 2017


RENESANSOWY KOŚCIÓŁ w KLĘPSKU

PERŁA ARCHITEKTURY DREWNIANEJ


KLĘPSK – niewielka wieś w gminie Sulechów, Powiat Zielonogórski województwo lubuskie - szczyci się zabytkowym drewnianym kościołem, stanowiącym perłę stylu i wartości sztuki najwyższej klasy krajowej. To obiekt o niepowtarzalnej formie i treści, bezcenny skarb sakralnej architektury, przedmiot dumy parafian i całej okolicy. To również znakomita wizytówka turystyczna tej miejscowości i województwa lubuskiego na szlaku prowadzącym z Zielonej Góry przez piastowską Babimojszczyznę i dalej do Poznania. Dominująca nad wiejskim pejzażem drewniana wieża stanowi osobliwość architektoniczną o wyjątkowej formie , zwracając na siebie coraz większa uwagę turystów krajowych i zagranicznych.



Kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny – to zabytek sztuki w swoim rodzaju jedyny, reprezentujący unikalne wartości artystyczne protestanckiej architektury z autentycznym renesansowym wystrojem wnętrz, który zachwyca wielu. Pod względem wystroju malarsko-sztukatorskiego obiekt nie ma sobie równych. Późnorenesansowe wyposażenie wnętrz o ludowym charakterze stanowi w nim wartość najwyższą. Niepowtarzalny wystrój wprowadza wszystkich w niebywały zachwyt, zadziwia i urzeka. Zwiedzający opuszczają obiekt pod wrażeniem niezwykłego piękna. Zabytek dodaje miejscowości i całej okolicy swoistego kolorytu, znakomicie wzbogacając jej krajobrazowe walory.


Wczesnosłowiańska jednoulicówka KLĘPSK , zlokalizowana przy średniowiecznym trakcie handlowym łączącym Łużyce z Wielkopolską , powstała przypuszczalnie w XII wieku. W następnym stuleciu była już wsi parafialną. Zbudowano w niej skromną , opartą na planie prostokąta katolicką świątynię, reprezentującą gotycki typ drewnianego kościoła , tak charakterystyczny dla wiejskiej architektury pierwszych Piastów. Od początku kościół był ściśle związany z dziejami książąt śląskich i polską kulturą ludową czasów średniowiecza. Dlatego też swoją formą przypominał typ świątyni pochodzenia śląskiego. Kościół był siedzibą parafii katolickiej niemal trzy stulecia, aż do czasów reformacji.


W 1576 roku tę skromną drewnianą świątynię przejęli lokalni ewangelicy , rozpoczynając długotrwałe prace renowacyjne, przystosowując obiekt do potrzeb wyznania luterańskiego. W efekcie powstało wielkie dzieło.


Czas pokazał, że protestantyzm na Środkowym Nadodrzu nie był epizodem. Stał się faktem, wpisując się w dzieje życia religijnego regionu na wiele stuleci. Przewaga niemieckojęzycznego elementu etnicznego i gorliwych wyznawców luteranizmu sprawiły, że protestantyzm we wsi i okolicy trzymał się dobrze i do restytucji katolicyzmu na tej ziemi za czasów niemieckich nie doszło nigdy.


Prace renowacyjne rozpoczęto od zmiany konstrukcji ścian bocznych z wieńcowej na ryglową. W celu wprowadzenia niezbędnych dla świątyni ewangelickiej empor, w elewacji południowej wprowadzono dwupoziomowy układ okien. Z kolei przystąpiono do kosztownego wystroju wnętrz. Najdłużej trwały prace malarskie , w wyniku których biblijnymi obrazami pokryto niemal całe wnętrze. Malowidła wykonywano starannie i one też stanowią wartość najcenniejszą. Doprowadzenie do urzekającego piękna było możliwe dzięki hojności fundatorów, wywodzących się spośród właścicieli wsi – bogatych rodów Kalkreutów i Unrugów. Inicjatorami wielkich przemian byli pierwsi pastorzy gminy ewangelickiej: Baltazar Nevius, który prace zapoczątkował i jego godny następca – sulechowianin z urodzenia Stefan Holstein, który wnętrze ewangelickiego zboru doprowadził do niebywałego blasku. Obaj, już za życia, stali się legendą, zostawiając w parafii dobrą pamięć i wiekopomny czyn.


Obok malowideł, wnętrze wyposażano sukcesywnie w niezbędne dla kultu ewangelickiego sprzęty. Najpierw, w 1581 roku umieszczono w kościele piękną, manierystyczną chrzcielnicę. W 1610 roku dokonano renowacji gotyckiego ołtarza, nie naruszając katolickiego tryptyku, który zdobi kościół do dnia dzisiejszego. Ołtarz przedstawiający Matkę Boską z Dzieciątkiem – dzieło dolnośląskiego mistrza z 1400 roku, jest najstarszym zabytkiem kościoła, stanowiąc jedną z osobliwości wystroju wnętrz.


W 1614 roku ufundowano piękną ambonę. O tym ,że kościół służył w przeszłości ewangelikom, świadczy między innymi zachowana przy ambonie rzeźba Marcina Lutra – inicjatora ruchu reformatorskiego.


Współistnienie w jednej świątyni elementów kultu katolickiego i ewangelickiego, dowodzi najlepiej, że całe Środkowe Nadodrze stanowi wspólne, wielowiekowe dziedzictwo kulturowe Polaków i Niemców. Fakt ten jest jednocześnie materialnym przykładem wzajemnej tolerancji wyznaniowej, zarówno w przeszłości jak i obecnie, co dziś, w czasach integrującej się Europy jest rzeczą chwalebną, godną szerokiego naśladownictwa oraz popularyzacji w każdej dziedzinie współczesnego życia.


Największym bogactwem kościoła jest jego urzekająca polichromia. Na różnych płaszczyznach świątyni znajduje się aż 117 biblijnych malowideł, którym bardzo często towarzyszą starannie wykonane inskrypcje. Występuj one aż w 90 miejscach. Napisy – to setki zdań i tysiące wyrazów, stanowiących słowny komentarz do religijnych ilustracji, wskazujących odpowiednie wersety, zawierających cytaty z Biblii, ewentualnie opisy scen. Wśród nich jest też kilka napisów o treści świeckiej, przekazujących potomnym cenniejsze informacje kronikarskie, związane z ważnymi w dziejach zboru wydarzeniami, jego ofiarnymi pastorami i inwestorami.


Sceny biblijne malowano na przełomie XVI i XVII wieku. Pierwsze obrazy zaczęto wykonywać już w 1566 roku. Jednak większość scen powstała później, w pierwszej ćwierci XVII stulecia. Zróżnicowanie formalne i kolorystyczne poszczególnych zespołów ikonograficznych wskazują najwyraźniej, że wykonywało je w różnym czasie przynajmniej kilku bezimiennych artystów, którym malarskiego kunsztu odmówić nie można. Obrazy tworzone były przez malarzy samodzielnie lub przez umiejętne wykorzystanie dobrych renesansowych wzorów o śląskim rodowodzie. Wystrój malarski wnętrza jest wspaniały, tworząc niepowtarzalny klimat. Obrazy biblijne – jak na renesans przystało – odznaczają się niezwykłą dokładnością eksponowanych postaci i zdarzeń, co znakomicie podnosi ich artystyczną wartość. poszczególne kompozycje potraktowano bardzo malarsko, wykonując je w jasnej , delikatnej kolorystyce. Uzyskany barwną plamą światłocień sprawia, że sceny są dynamiczne, przyciągają oczy widza, który niepostrzeżenie wciągany jest w rozkoszną religijną konwersację o niewysłowionym wdzięku.


Dziś wstępujemy do niepozornego na zewnątrz kościółka jak do przeładowanej w renesansowe obrazy galerii. Zauroczeni niezwykłym bogactwem polichromii, zapominamy pod wrażeniem,że dawniej przez wieki całe, biblijne obrazy Starego i Nowego Testamentu służyły wiernym jako obrazami pisana Ewangelia, służąca kierowaniu myśli niepiśmiennych parafian ku sprawom boskim. Wtedy bowiem obraz dominował nad pisanym słowem.


Malowidła, obok wzorów renesansowych, operują również formami zdobniczymi stylu manierystycznego, co widać między innymi w nieproporcjonalnym oddaniu postaci ludzkich. Ewenementem jest fakt, że w kilku obrazach, wśród postaci biblijnych, dokonano sportretowania zasłużonych dla kościoła mieszkańców wsi.


Rozmieszczenie obrazów nie jest przypadkowe. Jako żywo przypominają one antologię ilustracji Biblii oraz ilustrowanych cytatów literackiego źródła. Dla pełnego uzyskania interpretacji wszystkich malowideł musiano się posłużyć aż 9 wydaniami Biblii niemieckich z XVI wieku.


Konstrukcja kościoła jest bardzo prosta. Jest to świątynia z prostokątnym prezbiterium, murowaną zakrystią z 1588 roku i kwadratową, drewnianą wieżą z 1657 roku. Ściany dłuższe, północna i południowa, są konstrukcji ryglowej, wypełnionej cegłą. Pierwotne są ściany krótsze, wschodnia i zachodnia, o konstrukcji wieńcowej. Kościół okrywa gontowy dach o dwóch kalenicach: niższa nad prezbiterium i wyższa nad nawą. Główne wejście prowadzące do nawy znajduje się po południowej stronie. Jest też kilka oddzielnych wejść prowadzących na empory.


Cenny obiekt protestanckiego kultu religijnego wsiąkł w zacisze prowincjonalnej wsi, popadając poniekąd w zapomnienie. Od zewnątrz wrażenia nie robi, a z niezwykłej wartości artystycznej unikalnych wnętrz nie zawsze zdajemy sobie sprawę. A przecież to skarb renesansowej architektury drewnianej, nie znajdujący analogii w żadnym innym obiekcie ewangelickiego kultu nie tylko w Polsce, również w Europie.


Dziś kościół odzyskuje dawną świetność i zabytkową rangę, stając się atrakcyjnym obiektem sakralnym, wzbudzającym coraz szersze zainteresowanie w regionie, w kraju i za granicą.


Opracował: Leon Okowiński






24 marca 2017


Budowle szczególne

Zamek Joanitów do 1945 roku


Będziemy publikować w „KŁ” w częściach, teksty z opracowania książkowego Pani Reginy Wangeman z Furstenwalde w j. pol. i j niem. Teksty drukowane będą w „KŁ” internetowych w innym, bo poszerzonym ujęciu różnych autorów niemieckich do 1945, co pokazuje w szerszej perspektywie obszar sprzed wieków. Książka Lagow / Łagów – Kreis Osternberg - tekst niemiecki jest starszy i czerpano wiedzę różnorodną, należy brać poprawkę jak jest obecnie i jak zmieniał się Zamek Joannitów po kolejnych remontach, rozbudowie i przebudowie przez wieki. W części tekstu z j. niem. na stronie deutsch znajdziemy zdjęcia i rzuty poziome. Teksty drukowane wnoszą szerszą wiedzę o Zamku Joannitów.


Teksty tłumaczy Pan Jan Grzegorczyk, przychylny mojemu pomysłowi i jego kontynuacji – Ryszard Bryl


Całość z j. niem. przedstawimy na stronie po tekstach / częściach tłumaczeń na j. polski.


Umocnienia warowne


Mur zewnętrzny zbudowany został w przewadze z kamienia polnego. Mur w kierunku zachodnim w parku zamkowym zachował się jeszcze w wysokości dwóch do trzech metrów, ale częściowo jest już w ruinie i porośnięty chaszczami. W kilku miejscach w murze są wyrwy, dające przejścia. Jedna półokrągła, mocno wysunięta baszta wypełniona jest ziemią. W murze ponad wszędzie porośniętym podłożem zachowały się otwory/ szczerby strzelnicze. Dalej na południe mur porośnięty jest bluszczem, a później przebity ostrołukową bramą z ceglanym ościeżem. Mur krótko przed Bramą Marchijską dotyka domów, które tu są nieco odsunięte, tworzą nieduży „rynek”.

W ciągu tych domów leży dom bramny, którego dolna otynkowana część otwiera się płaskim koszowym łukiem nad przejazdem. Górna część budynku, wybudowana z tzw. muru pruskiego, pochodzi z roku 1738. Dla pieszych przekuto drugi otwór dopiero w roku 1927. Pomiędzy przejazdem a przejściem są schody prowadzące na górne piętro, przekryte dachem kopertowym.

Południowy ciąg murów jest od zachodu jeszcze zachowany jako części wbudowane w domach, ale bieg tego ciągu spinają obie bramy. Brama Polska jest budowlą dwukondygnacyjną, otynkowaną, ze zdobionymi narożnikami, z przejazdem i dachem dwuspadowym, mającym przycięcia nad ścianami szczytowymi. Okna na piętrz mają tynkowe obramowania, takie jak na zamku.

Wschodnia połowa muru południowego leży niezabudowana i jest w wielu miejscach odnowiona cegłą.

Mur wewnętrzny wykonany jest w przeważającej części z cegieł o wymiarach 27 x 14 x 9 cm, ale po stronie zachodniej pewien odcinek muru wykonany został z kamienia polnego; również w północnej połowie strony wschodniej górna część muru wykonana jest z takiego kamienia. Narożniki wymurowane są w kącie rozwartym, nie mają wież, a tylko strona północna i zachodnia mają w środkowej części półokrągłe baszty. Mur jest postawiony na skarpie wzgórza warowni i po części jest wysoki na 5 do 6 metrów. W szczególności południowa strona muru zachowana jest w pełnej wysokości 8 m i grubości 1,9 m. Tutaj w kierunku wschodnim wybudowane są dwukondygnacyjne budynki, ale pewien odcinek przy narożniku pozostał wolny i ukazuje wysunięte, półkoliste łuki, które ciągną się, po zachodniej stronie, tylko jeszcze przez pewien odcinek, ale zachowały szczerby/ otwory strzelnicze.

Przymurowa ścieżka obronna nie zachowała się w żadnym miejscu. Mur od wewnątrz ma wysokość w niektórych miejscach sięgającą zaledwie popiersia, natomiast w innych miejscach osiąga wysokość nawet dwóch do trzech metrów. Na trzech stronach muru swobodnie leżącego w obrębie parku da się zarówno z zewnątrz jak i z wewnątrz rozpoznać małe, później dobudowane łuki odcinkowe z otworami strzelniczymi. Strona wschodnia muru przerwana jest budowlą bramną zamku, w której mieszczą się długie schody. Od tego miejsca mur w kierunku południowym ma - wyraźnie później – osadzoną w tzw. łuku odcinkowym bramę. Brama ta otwiera się na drogę wybudowaną przez margrabiego Christiana Ludwig’a (1705 – 1734), która wiedzie pod górę i na zachodzie łączy się z placem na przedzie. Ten odcinek muru ze strzelnicami jest nowy. Obok domu bramnego mur odskakuje do prawego narożnika o ok. 3 m do tyłu. Baszta na stronie północnej zachowana jest do wys. ok. 3 m. Mur jest ceglany, ale załatany kamieniami polnymi. Na wysokości ok. 2 m w murze są pasmowe, poziome zagłębienia. Mur zachodni jest dobrze odnowiony, natomiast od południa pewien odcinek rozpadł się w roku 1939. Z istniejącej tutaj półokrągłej baszty zachowała się już tyko podstawa.


Zamek


Struktura budowy

Zamek składa się czterech dwukondygnacyjnych skrzydeł, które otaczają kwadratowe podwórko. Podwórze to przesunięte jest w kierunku wschodnim, wskutek czego skrzydło zachodnie jest najszersze, a wschodnie najwęższe. Odpowiednio do tego zmienia się wysokość dachów czterospadowych. Południowo-wschodni narożnik zajmuje wieża zamkowa, która do wysokości kalenicy dachów jest kwadratowa, a powyżej okrągła. Obok niej odskakuje na wschód wydłużone skrzydło, zawierające prosto biegnące „schody rycerskie”. Górna część budynku schodowego na wysokości zamku przekryta jest dachem mansardowym, dolna część, również dwukondygnacyjna, ma dach czterospadowy. Schody wiodą do arkadowego krużganka, całkowicie obejmującego skrzydło wschodnie.


Historia budowli

Rozmiarów zamku ze średniowiecza nie da się ustalić bez wykonywania wykopów i odkuwania tynków. Pewne jest tylko to, że obydwa kręgi murów obronnych, wieża i południowo-zachodni narożnik budowli głównej pochodzą z przełomu wieków XIV i XV. Budowla główna w roku 1653 była już dwukondygnacyjna. Przeprowadzona w roku 1628 inwentaryzacja wykazała duże szkody budowlane. W dziesięcioleciu wokół roku 1700 przeprowadzona została generalna przebudowa, a w części mieszkalnej była to w zasadzie nowa budowa, która zadecydowała o dzisiejszym wyglądzie zamku. Z danych inwentaryzacji przeprowadzonej ok.1760 r. wynika, że przed rokiem 1730 „przeprowadzony został duży, generalny remont”. Te dwukondygnacyjne arkady w podwórzu od nowa wybudowane zostały przez margrabiego Christiana Ludwig’a w 1712 r., a „schody rycerskie” w latach 1734/35. W przeważającej mierze też z tego okresu pochodzi wewnętrzny podział pomieszczeń. W wieku XIX. następowały tylko nieistotne zmiany jak podział niektórych pomieszczeń, odnowienie zakończenia wieży (zapewne po pożarze z roku 1842 i ponownie w 1930 r.).


Opracowała Regina Wangeman
z Furstenwalde






3 marca 2017


Czarne krzyże


Na mapie turystycznej większe miejscowości opatrzone są symbolami, które informują o istniejących w tych miejscowościach muzeach, restauracjach, stacjach paliw itd. Symbole te najczęściej umieszczane są pod nazwą miejscowości. Natomiast Czarne krzyże, jako symbole miejsc martyrologii, umieszczane są w tych miejscach na mapie, które wskazują turyście faktyczne położenie tego miejsca.

Wymieniona wyżej mapa jest najdokładniejszą z rejonu Świebodzina, jaką można w Polsce znaleźć. Na odwrocie mapy jest część tekstowa i w opisie dot. Świebodzina nie ma żadnej wzmianki o jakimś miejscu martyrologii, lecz przy opisie dot. Toporowa ... W latach ... (na ile L.M. z tej broszury przetłumaczył dla pani T. ten tekst), a pani T. opisuje to tak:

..., być może w roku 1940, na uboczu, po lewej stronie ulicy Kunersdorfstr., na wrzosowisku należącym do gospodarstwa parafialnego, utworzony został obóz barakowy. Pierwotnie przetrzymywano tu ok. 200 osób narodowości żydowskiej. Warunki życia były ciężkie. Panował głód, niedostatek wody, brak higieny, osadzeni byli bici, wyczerpanie i choroby powodowały, że wskaźnik umieralności był wysoki. Zmarłych grzebano w masowych grobach na terenie obozu albo poza jego obrębem. Takiego sposobu użytkowania obozu zaniechano w roku 1942, gdyż teraz przetrzymywano tu aż do roku 1944 do 1700 osób w tzw. faszystowskim obozie pracy: byli tu Polacy, w tym powstańcy warszawscy polskiego i żydowskiego pochodzenia (kwiecień 1943) jak również Rosjanie, Francuzi, Ukraińcy. Czy ci jeńcy byli wykorzystywani do pracy w lesie - tego zapytywany w tej sprawie leśniczy z Topper / Toporowa nie mógł sobie przypomnieć. Również chłopi mieli polskich „obcokrajowych robotników”, którzy zastępowali pobranych na wojnę synów i mężów. Osadzeni w obozie prawie nie mieli szans przeżycia, gdyż głód i choroby niszczyły ich zdrowie. Byli terroryzowani, bici, wskaźnik umieralności wzrastał. Znowu grzebano zmarłych w grobach masowych (również zimą, w głęboko zamarzniętej ziemi), a we wsi Klein-Heinersdorf urządzono spalarnię zwłok.

Z początkiem 1944 r. zlikwidowano obóz w Toporowie, a tych osadzonych, którzy jeszcze pozostali, przeniesiono do innych obozów położonych na obszarze dzisiejszego województwa zielonogórskiego. Teraz do baraków przybywali Volksdeutsche ... z całymi rodzinami ... a jesienią 1944 r. pracowali przy zbiorze ziemniaków na polach majątku ziemskiego w Toporowie. Kilkoro chłopców zaczęło uczęszczać do szkoły; chłopców tych spotykano też we wsi przychodzili po zakupy czy po mleko.

Te obserwacje pozwalają się umiejscowić na początek lat 40-tych, a ... Gustav Adam był strażnikiem.

August Nitschke, wg spisu mieszkańców zamieszkały przy ul. Niederwitzer 6 był fabrykantem kamieni betonowych, a za swoją posesją miał potężną kopalnię żwiru, pobierającą żwir ze wzgórza zwanego Wascheberg; ta powierzchnia wzgórza, która jeszcze nie była wzięta do eksploatacji, rozciągała się aż po wrzosowisko należące do gospodarstwa parafialnego.

Wnuczka Nitschke’go pamięta mężczyzn, którzy po drugiej stronie żwirowni i wzgórza Wascheberg siedzieli za drutem kolczastym na ławie przed barakiem i przepięknie śpiewali. Czasami przechodzili polną drogą biegnącą za domem a potem śpiewając maszerowali ul. Niederwitzer. Mężczyźni ci, z głowami ostrzyżonymi na łyso, pobierali sobie wodę z pompy Augusta Nitschke’go. Kontakt z nimi nie był dozwolony.


Jenny Terkowsky-Stein 18.02.2015 r.

Tłumaczył Jan Grzegorczyk


Od Redakcji:


Klimaty Łagowskie internetowe, drukują tekst Pani Jenny Terkowsky-Stein, mieszkanki Topper/Toporowa do 1945 roku pt. „Czarne Krzyże” / Schwartzen Kreutz, w którym choć w części opisała to, co działo się w obozie pracy / Arbeitslager koło Toporowa w kierunku Kunersdorf – teraz Kosobudz… Topper/Toporów, leżał w ówczesnym powiecie Crossen / Oder, na styku granic z powiatem Zielenzig / Sulęcin (tzw cipfel).

Toporów / Topper do 1945 r., duża wieś, gdzie w latach 1940 – 1945 r istniał obóz pracy przymusowej lub innego przeznaczenia, w którym więziono ok. 300 osób narodowości żydowskiej i do 1945 r. ok 1700 osób innych narodowości, a także jeńców wojennych gł. ZSRR i od października 1944 roku byłych Powstańców Warszawskich , to oddział roboczy (komando) do budowy dróg i bunkrów tamtego czasu.


Jenny Terkowsky-Stein aus Topper bis 1945

Jetzt Königstein – Verstarben 03.05.2016


Była mieszkanką Toporowa do 1945 r. i musiała te tereny opuścić jako kilkunastoletnia dziewczynka. Przez lata utrzymywała kontakty z rodzinami Toporowian, publikowała w „KŁ”, OHB, Crossener Heimatblatt. Dążyła do zadbania o niemiecką część zaniedbanego cmentarza niemieckiego i mauzoleum rodziny Müller w Toporowie.


Ryszard Bryl






24 grudnia 2016


Pädagogium und Waisenhaus – Liceum Pedagogiczne
w Sulechowie


W roku 1719 Sigmunt Steinbart założył Dom Sierot, który w 1726 otrzymał przywileje od Fryderyka Wilhelma I. Gotthilf Samuel Steinbart dołączył do Sierocińca, Pädagogium, które w 1799 roku uznane zostało przez Fryderyka Wielkiego jako „Królewskie Pädagogium”.

Ta przeszło 200 lat licząca historia Zakładu kontynuuje nowoczesne formy wychowania w staropruskim duchu. Początek internatowego regulaminu zawiera następujące zdanie „Dwa podstawowe filary wychowania to świadomy ewangelicki chrześcijanin i świadomy obywatel”. W oparciu o tę formułę kształtuje się świadomość obowiązku i posłuszeństwa oraz prawdziwej koleżeńskości. Jeśli dziecko nauczy się posłuszeństwa, to później jako dorosły może wychowywać przyszłych obywateli.

Ale dla wszystkich małych czy dużych, obowiązuje podstawowa zasada wykonywania obowiązku wobec siebie, szkoły, ojczyzny i kościoła. W ten sposób wyrabia się poczucie odpowiedzialności i samodzielności. Ta uczelnia, to humanistyczne gimnazjum z językiem łacińskim, francuskim, greckim i maturą. Istnieje możliwość po małej maturze zamiast greki, język angielski. Internat jest odnowiony i może pomieścić 108 wychowanków. Oni żyją w 4 sekcjach. Każda sekcja ma do dyspozycji 3 pokoje. Każda sekcja ma dyplomowanego nauczyciela i wychowawcę. Wychowankami w sypialni opiekuje się senior, który z wychowawcą dba o właściwe zachowanie i porządek.

Dzień pracy przebiega według ustalonego planu od 630 - 2200. Dla seniorów, do 2300. Po zajęciach szkolnych, po południu, obowiązkowe odrabianie lekcji pod kontrolą seniora i wychowawcy.

Słabi uczniowie muszą obowiązkowo brać udział w zajęciach dodatkowych. Po południu odbywają się również zajęcia muzyczne i chór, który upiększa mszę w kościele uczelnianym. Poza tym chór szkolny daje od czasu do czasu publiczne koncerty, a kapela szkolna przez swoje koncertowe podróże jest znana nie tylko w mieście. Wieczorem jest czas na zajęcia w kołach zainteresowań; obserwacje astronomiczne, gimnastykę, lekką atletykę, tenis, piłkę nożną i ręczną. W świetlicy można zobaczyć wiele dyplomów i nagród jako świadectwo zwycięstw sulechowskich gimnazjalistów. Zakład posiada dwa korty tenisowe, a w Cigacicach nad Odrą hangar z łodziami do uprawiania sportów wodnych. W czasie wakacji organizowane są wyprawy wodą, aż do morza bałtyckiego. Wycieczki piesze i rowerowe pozwalają uczniom poznawać piękno naszego kraju. Nauczyciele i uczniowie tworzą nie tylko zespół, gdzie wszystko podporządkowane jest celom pedagogicznym. Oni stanowią również ewangelicką, kościelną grupę gminną z własnym prawie 200 lat istniejącym starym kościółkiem i księdzem, który pełni również rolę nauczyciela. Ten dach wspólnoty towarzyszy także małym i wielkim wycieczkom, i jest pielęgnowany przez coroczne wyjazdy do Weimaru na Schillerefestival i pielgrzymki do Pergamońskiego ołtarza w Berlinie. Ten sens wspólnoty, żyje również w szkolnej straży pożarnej, która brała udział w gaszeniu wielu pożarów i otrzymała wiele pochwał od straży miejskiej.

Kilka słów trzeba powiedzieć o życiu uczniów w internacie. Uczniowie są zakwaterowani w 9-cio osobowych pokojach. Każdy ma do dyspozycji jedną szafę w pokoju i drugą na korytarzu. Naprzeciwko pokojów mieszkalnych znajdują się sypialnie, umywalnia i łazienka dla całej grupy.

Posiłki przyjmowane są razem z wychowawcami. W przypadku lekkich stanów chorobowych, chorzy przebywają w izolatce. W ciężki przypadkach, chorzy zostają ulokowani w szpitalu miejskim. Lekarz szkolny sprawuje stałą opiekę zdrowotną.

Do dyspozycji uczniów w internacie znajduje się świetlica dla starszych i pokój zabaw dla młodszych. Te pomieszczenia wyposażone są w radio, książki, czasopisma – jest też możliwość majsterkowania. Do pobytu i nauki przyjmowani są tylko fizycznie i umysłowo sprawni. Wymagane są świadectw chrztu, szczepień, ukończenia ostatnio uczęszczanej szkoły.

Odpowiednio dla Fundacji, są ustalone formy opłat za pobyt w Zakładzie i wynoszą od 80 – 30 Marek. Zniżki w opłatach przydziela dyrektor uwzględniając godne sprawowanie ucznia i warunki materialne opiekunów. Do tego dochodzi opłata szkolna wg. norm urzędowych oraz wpisowe 8 Marek.

Każdy wychowanek musi posiadać – przywieźć ze sobą materac, kołdrę, poduszkę i podwójną bieliznę pościelową, ręczniki i chusteczki.

Uczniowie otrzymują tygodniowe lub miesięczne kieszonkowe. Wysokość ustalają rodzice lub opiekunowie. Co kwartał należy wpłacać z wyprzedzeniem 20 – 50 Marek na inne opłaty np. podróże czy naukę gry na instrumencie. Rozliczenia dokonuje się na koniec kwartału, a opuszczenie Zakładu możliwe jest z 3 miesięcznym wypowiedzeniem. W innym przypadku Zakład ma prawo żądać opłaty przynajmniej za 1 miesiąc. W razie 3 miesięcznego zadłużenia, wychowanek zostaje skreślony z listy. W zasadzie, uczeń nie powinien otrzymywać pieniędzy od rodziców czy opiekunów tylko od inspicjenta, ale żeby uczniowie nauczyli się gospodarować pieniędzmi, otrzymują kieszonkowe na małe wydatki. Tylko pełna odpowiedzialność za właściwe prowadzenie życia, to reguła przemyślanego systemu wychowawczego. Dalszych informacji udzieli chętnie dyrektor uczelni.

Adres: Pädagogium i Dom Sierot w Sulechowie, Okręg Frankfurt nad Odrą (od red. Do 1945r.)

Przetłumaczył

Carl Heinz Schablack
Sulechów - Berlin






P.S. Od Redakcji; Przywołany tekst w j. niemieckim z czasów Niemiec i Sulechowa do 1945 przedstawia czas nauki i opieki w placówce całodziennej, całodobowej, z internatem, w oderwaniu od rodziny. Tłumaczenie w j. polskim przybliża ten czas I połowy XX wieku. W tym samym miejscu w Sulechowie po 1945 roku, do 1967 było koedukacyjne Liceum Pedagogiczne przygotowujące kadry nauczycielskie dla szkolnictwa podstawowego, następnie Liceum Pedagogiczne dla Wychowawczyń Przedszkoli, Studium Nauczycielskie. Obecnie w tych samych murach funkcjonuje Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa. LP przeniesiono wiosną 1967 rękami uczniów w miejsce LPdWP i zamiana siedzib tych szkół!

Bez większej pomyłki, jako absolwent tego Liceum Pedagogicznego mieszkając 5 lat w internacie (alumnat) o zwiększonym zagęszczeniu chłopców i dziewcząt w latach 1964 – 1969, jako przedostatni rocznik istnienia tej szkoły, przyznaję, że u nas też było wiele kontynuacji jak powyżej, z niemieckiego zapisu wynika w prostej pedagogicznej linii wychowania i przygotowania młodych do zawodu nauczycielskiego.


Artykuł dostępny w oryginalnej wersji niemieckiej: Pädagogium und Waisenhaus bei Züllichau 1719-1945

Opracował: Ryszard Bryl




^^ Do góry